Największa polska ucztah tej wiosny – recenzja 3. albumu Sanah
Przyznam, że miałam mieszane uczucia co do Irenki Sanah. Na początku nie było źle, potem z każdym odsłuchem było coraz gorzej. Apogeum była Kolońska i szlugi, których fenomenu do dziś nie mogę zrozumieć. Czy na nową Sanah czekałam? Niekoniecznie. Czy jak przesłuchałam pierwszych zapowiedzi Uczty zmieniłam zdanie? Zdecydowanie. Ba! Nawet mogę powiedzieć, że mimo iż to nie jest album z piosenkami solowymi Sanah (na które czekałam), mogę mianować Ucztę jako najlepszą pozycję z całej jej dyskografii.
W dość nietypowy sposób artystka zaczęła promocję płyty. Zamiast wybrać kilka piosenek jako potencjalne single, Sanah wybrała praktycznie wszystkie utwory (poza Świętym Graalem) na tę rolę. Już wiedziałam po dodaniu Tęsknię sobie z Arturem Rojkiem, że piosenkarka będzie co tydzień zaskakiwać czymś nowym. A w finale poznamy okładkę całej Uczty. No i tutaj pojawił się niesmak, gdyż liczyłam na zdjęcie w formie pocztówki ze wszystkimi singlowymi okładkami. Trochę nieciekawą przystawkę nam zaserwowała, ale jak to się mówi: „Nie ocenia się płyty po okładce, a po wnętrzu”.
Jednym z najmocniejszych punktów Uczty jest Mamo tyś płakała z Igorem Herbutem. Podczas osłuchu tej piosenki miałam dosłownie ciarki. Jestem fanką partii Igora, słychać w jego głosie to oddanie dla utworu. Dostarczył wszystko, co najważniejsze – przekaz. A głosy Sanah i jej gościa fenomenalnie ze sobą współgrają. Ponowne zdanie mam o dwóch innych balladach, czyli Sen we śnie z Grzegorzem Turnau (który jest polskim przekładem wiersza holenderskiego poety Edgara Allana Poea) oraz Tęsknię sobie z Arturem Rojkiem. Oba o stracie, tęsknocie, refleksji nad ludzkim losem. Spokojne, melancholijne utwory – właśnie takie są od wokalistki najlepsze.
Żeby nie było, Zuzanna (prawdziwe imię Sanah) stworzyła również radosne, pełne życia utwory, które ciężko wyrzucić z głowy. Takimi pozycjami są Szary świat z Kwiatem Jabłoni, który, pomimo negatywnego wydźwięku tytułu, nie jest aż taki szary jak się wydaje, oraz piosenka ku czci Warszawie Eldorado z Darią Zawiałow. Tak samo audi z Mięthą, odbiegający trochę od stylu piosenkarki, opisuje ucieczkę z miasta, wolność i chęć podróżowania. Trudno jest mi do tej pory wyrzucić z głowy powtarzane w refrenie Ukradli moje audi.
Warto również wspomnieć o dwóch raczej najmniej docenianych utworach, a które osobiście uważam za jedne z lepszych. Czesława z Natalią Grosiak jest oddaniem hołdu wybitnej wokalistce, jaką była Violetta Villas, przedstawiając w utworze słodko-gorzką stronę sławy polskiej diwy. Na wyróżnienie zasługuje także Baczyński (Pisz do mnie listy) z Anią Dąbrowską. W tym przypadku tekstu Sanah nie stworzyła, ponieważ zaśpiewała z Dąbrowską wiersz wojennego poety Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Mimo iż zawiera zaledwie 12 wersów, to jest on piękny w swojej prostocie. Przyznam, że słuchałam wcześniej piosenek Meli Koteluk z wierszami przedstawiciela pokolenia Kolumbów i potrzebowałam więcej aranżacji muzycznych jego wierszy. Można powiedzieć, że Zuzanna Jurczak wysłuchała moich próśb dostarczając swoją interpretację wiersza Pisz do mnie listy. Nie zawiodłam się ani trochę!
Sam projekt Uczty jest dla Sanah najważniejszym, jaki do tej pory stworzyła. Zapomniała tylko wspomnieć, że jest najlepszy. Praktycznie nie mam się do czego przyczepić (poza wspomnianą okładką). Takie premiery muzyczne są najlepsze, a Ucztą można się delektować nie tylko wiosną, lecz przez cały czas.
Julia Maciąg