Felieton

Media bez wyboru, czyli jak zabrać demokrację na 24 godziny

Tu miał być Twój ulubiony program – taki komunikat widniał w środę 11 lutego przez cały dzień w takich stacjach jak TVN, Polsat, TV Puls. Również na stronach głównych Onetu, O2, Interii czy OKO.Press widniała czarna strona główna z informacją o strajku. Polaków poddano próbie i teraz już wiedzą, co by się stało, gdyby była tylko telewizja publiczna.

Ministerstwo Finansów w ubiegłym tygodniu ogłosiło tzw. podatek od wpływów reklamowych, który ma obowiązywać we wszystkich mediach, kinach oraz reklamach zewnętrznych. Ma on wejść w życie już 1 lipca tego roku, a jego przychody mają wynosić 800 mln złotych, z czego połowa tej kwoty ma być przeznaczona dla NFZ.

Na podstawie danych przedstawionych przez Business Insider:

telewizja, radio, kina i reklama zewnętrzna (outdoor) zapłacą 7,5 proc. od przychodów reklamowych do wysokości 50 mln zł rocznie i 10 proc. powyżej 50 mln zł. Chyba że są to reklamy towarów kwalifikowanych, czyli farmaceutyków, lub napojów słodzonych, wtedy podatek rośnie do odpowiednio 10 i 15 proc. Natomiast w przypadku prasy – 2 proc. do 30 mln zł przychodów, a 6 proc. powyżej tego progu. Tu też przychody z reklam farmaceutyków i słodkich napojów są wyżej opodatkowane i stawki rosną do odpowiednio 4 i 12 proc.

Jak widać media mają dwa podatki w jednym – również ten, dzięki któremu teraz zakup Coca-Coli świadczy o „bogactwie”.

Skutkiem tego podatku jest podwyższenie cen reklam, co jest nieopłacalne kiedy popyt na nie znacznie spadnie. Również to może doprowadzić do upadku mediów niezależnych od władzy, ale najbardziej ucierpiałyby lokalne media. Covid w dużej mierze sprawił, że redakcje są osłabione jego skutkami, a dodatkowy podatek jest dla nich jak gwóźdź do trumny.  Jak sam Onet.pl mówi:

Płacimy VAT i CIT, opłaty emisyjne, płacimy za koncesje, częstotliwości i decyzje rezerwacyjne, ponosimy opłatę VOD.

Każde media płacą normalnie podatki dla państwa. To dlaczego rząd dorzuca dodatkowy? Żeby nie niszczyć jego reputacji.

Czy na TVP Info zobaczylibyśmy materiał, w którym Jacek Sasin wydał niepotrzebnie 70 milionów złotych na wybory, które się nie odbyły? Nie. Zrobiło to TVN24. Czy w Polskim Radiu usłyszelibyśmy o podróżach Marka Kuchcińskiego z Warszawy do Przemyśla? Nie. Zrobiło to Radio Zet. Czy na łamach Gazety Polskiej przeczytalibyśmy o planach Kaczyńskiego odnośnie budowy dwóch wież w centrum stolicy? Nie. Zrobiła to Gazeta Wyborcza. A czy na TV Trwam poznalibyśmy prawdę na temat pedofili w Kościele? Nie! Bracia Sekielscy to zrobili. 

2 miliardy złotych – tyle poszło na propagandę Prawa i Sprawiedliwości, która wygląda na zadawaniu dziwnych pytań Rafałowi Trzaskowskiemu o dżem bądź problemach prezydenta Warszawy ze śniegiem. Na pocieszenie TVP Info mogę zapewnić, że 95% Polaków ma problem z odśnieżeniem przynajmniej wjazdu do swojego domu. Cud, że ich siedziba uniknęła śnieżycy i oni dali radę, dzięki Andrzejowi Dudzie. A spot poświęcony polskiemu prezydentowi? 4 minuty z życia kolejnej europejskiej Korei Północnej. Widać, że rozmowy z Orbanem nie dają rządzącym do myślenia…

Nie każdy musi mieć takie same poglądy polityczne. Nie każdy musi oglądać, słuchać bądź czytać tego samego. Właśnie dlatego są niezależne media, które mogą głosić swoje poglądy jak każdy inny. Przecież żyjemy teoretycznie w demokratycznym kraju, gdzie powinna istnieć wolność słowa. A jak nie będzie wolności słowa, to nie będzie można poszerzać przyszłym dziennikarzom nowych horyzontów, a jedynie stworzyć z nich kolejne propagandowe marionetki.

Julia Maciąg