Wywiad

Wielki pasjonat muzyki – rozmowa z Adamem Potocznym ,,Człowiekiem Orkiestry”

Skąd wzięła się u Pana pasja do muzyki? Jest Pan muzykiem z wykształcenia czy z zamiłowania?

Pamiętam jak w dzieciństwie moja mama kupiła gdzieś akordeon, który miał tylko dwanaście basów. Poszedł na niego cały baran. Na tamte czasy (lata pięćdziesiąte) był to ewenement. Później trochę grałem na tym akordeonie. Poszedłem do liceum pedagogicznego w Mielcu i był tam obowiązek gry na skrzypcach, które musiałem zaliczyć. Na studiach zacząłem grać na gitarze klasycznej i fortepianie. Po ukończeniu studiów podjąłem prace w Pałacu Młodzieży w Tarnowie i tam pracowałem z zespołami. Jako nauczyciel niewiele mogłem zarobić, więc postanowiłem wstąpić do policji w której pracowałem piętnaście lat i tam też pracowałem z zespołami muzycznymi. Potem wysłano mnie do Stanów Zjednoczonych z racji tego, że znałem angielski. No i zostałem już w tym kraju na dwadzieścia lat. Grałem tam w nocnych klubach do ,,kotleta” na wielu instrumentach między innymi na fortepianie czy keyboardzie, a także w kościele wielonarodowościowym katolickim. Od zawsze muzyka była moją pasją. Uwielbiam opery i muzykę klasyczną.

Jest jakiś instrument na którym nie potrafi Pan grać, bądź nigdy nie grał?

Nigdy nie grałem na harfie, jest to niesamowicie trudny instrument, dlatego też nie ma wielu harfistów i nigdy nie grałem na oboju, bo jego infradźwięki, które wydaje powodują, że człowiek miewa stany psychiczne. Stąd powiedzenie ,,Nie gadaj z nim, bo gra na oboju”.

Jak znalazł się Pan z powrotem w Polsce?

Przygrywając w kościele w USA, chciałem nauczyć tutejszych Polaków pięknej pieśni, którą kojarzyłem z czasów swojego dzieciństwa, mieszkając w Tuligłowach. Zbliżało się wtedy największe święto Maryjne, czyli 15 sierpnia i pomyślałem żeby zagrać im ,,Te polne kwiaty i wonne ziele”. Problem polegał na tym, że nie znałem dobrze słów, ani zbytnio melodii. Zadzwoniłem sobie ze Stanów do proboszcza Tuligłów no i poprosiłem o nuty do tej pieśni i tak podczas tej rozmowy okazało się, że ksiądz Stanisław poszukuje organisty do swojej parafii. Pół roku później razem z żoną przyjechałem do Polski – Tuligłów i grałem jako organista.

Skąd pomysł na założenie orkiestry dętej?

Wracając do Polski przywiozłem ze sobą mnóstwo instrumentów, które zakupiłem w dobrej cenie w USA. I koło tych instrumentów zaczęły się kręcić dziewczyny z miejscowości. Głównym zainteresowaniem cieszyły się saksofony. Dziewczyny szybko pojęły naukę i już za niedługi czas chodziły po wsi kolędować. Dowiedziałem się też, że w gimnazjum w Rokietnicy jest kilka osób, które zaczęły uczęszczać do szkoły muzycznej, pod namową nauczyciela. I pewnego dnia wybrałem się do nich do szkoły i powiedziałem im ,,chłopcy, a może założymy orkiestrę”. I tak się zaczęło.

Jest jakiś utwór, który chciałby Pan wykonać z orkiestrą?

Tak, w tej chwili właśnie mam marzenie, żeby zagrać ,,Czardasz” Montiego, to przepiękny utwór, zresztą bardzo popularny. Jest to wyzwanie dla naszych młodych muzyków, bo jest to szybkie do grania. I na razie się do tego przymierzamy i zobaczymy co na to nasza młodzież powie. Chciałbym to koniecznie zagrać!

Jaki jest najlepszy instrument, który polecił by Pan początkującym osobom?

Na pewno nie skrzypce, bo skrzypce są trudnym instrumentem, ale jakiś dęty, więc klarnet, saksofon jest taki spolegliwy i można sobie na nim ćwiczyć. No i gitara też, ale też wszystko wymaga niestety ćwiczeń.

Dużo osób ma często lęk przed śpiewaniem, co by Pan powiedział takim osobom?

Gdy ktoś lubi śpiewać, a się czegoś obawia to wystarczy spotkać osobę, która zna się na rzeczy i zachęci kogoś i na pewno to ruszy. Nie każdy też musi śpiewać tak jak Wiesław Ochman. Wystarczy, że zaśpiewa u cioci na imieninach bądź na weselu czystym głosem i będzie z siebie zadowolony.

Jak się Pan odniesie do słów ,,śpiewać każdy może, trochę lepiej lub gorzej?”

No (śmiech). Jest to słynny utwór napisany na Festiwal Opolski i wykonał go Jerzy Stuhr. Nie pamiętam kto go napisał, ale miał facet niesamowity pomysł (śmiech). To prawda, że można śpiewać jeden lepiej, lub gorzej. Mamy przykład naszej kapeli ludowej, gdzie przychodzą do nas różni ludzie i jedni śpiewają lepiej lub gorzej. Ale jeśli jest ktoś, kto to wszystko opanuje, pokaże co i jak, to potem zaczyna coś z tego wychodzić.

Rozumiem w takim razie, że lubi Pan pracować z młodzieżą?

Bardzo lubię! Czuję się przez to młodszy, bo ja już jestem lekko leciwy człek.

Poza muzyką ma Pan jeszcze jakieś inne hobby?

Ooo tak! W ogóle po skończeniu liceum podjąłem pracę w Fabryce samolotów w Mielcu i zostałem ślusarzem. Do tej pory to hobby mi towarzyszy. Czasem bawię się w metaloplastykę, takie różnie świeczniki i cuda wianki z metalu i bardzo to lubię.

Wiem też, że jest Pan współautorem przewodnika po gminie Rokietnica, w którym wypisał Pan słowa gwary naszego regionu. Są to np.: ,,haja” – deszcz z porywistym wiatrem ,,het” – daleko, a także wiele innych…

Tak, na ostatniej stronie jest tylko sto tych przykładów, zbieram wszystkie te powiedzenia. Niektórych to nie potrafiłbym nawet rozkminić, gdyby nie niektóre osoby. Natomiast ja mam przygotowane ponad pięćset tych słów i wyrażeń. No i przygotowuję się do wydania historii Tuligłów, może i gminy też. Przy okazji chciałem jeszcze pomóc naszym strażakom, bo ani w Rokietnicy, ani Tuligłowach strażacy nie znają dokładnej daty, kiedy ich organizacje powstały.

Dziękuję Panu bardzo za rozmowę.

Dziękuję również.

Kinga Jakubas kl. 2Bg