Czy przemoc w sieci boli realnie?
W dzisiejszych czasach, kiedy każdy z nas spędza sporo czasu w sieci, to tam przenoszą się codzienne problemy. Jednym z nich jest przemoc, która przybiera coraz bardziej wyszukane formy, a co za tym idzie, jest rzadziej dostrzegana.
Media społecznościowe są przestrzenią nauki, rozrywki, czy zabawy, ale równocześnie stały się platformą tzw. cyberprzemocy, która objawia się poprzez nękanie, zamieszczanie obraźliwych treści czy przesyłanie nieodpowiednich dla dzieci zdjęć. Wśród starszych ludzi krąży przekonanie, że Internet wychowuje nowe pokolenie sugerując, że trzeba dostarczać sobie mocnych wrażeń w postaci przesyconych przemocą treści. Każdy z nas oczywiście zaprzeczy, ale zastanówmy się. Czy to przekonanie nie jest w jakimś stopniu słuszne?
Wirtualna przemoc to najczęściej agresja pomiędzy rówieśnikami. Sprawcy są często znajomymi z klasy lub szkoły, zdarza się również, że agresorem okazuje się osoba zupełnie nieznana, spotkana np. na forum internetowym lub w grze online. Młodzież najczęściej doświadcza agresji ze względu na swój wygląd, poglądy, narodowość, orientację seksualną, religię, a także sytuację finansową. Ponad połowa młodych użytkowników internetu przyznaje, że choć raz spotkała się z różnymi przejawami internetowej przemocy zarówno wobec swoich kolegów, jak i osób zupełnie nieznajomych. Już co trzeci nastolatek takiej przemocy doświadczył osobiście – był wyzywany w internecie, poniżany, ośmieszany lub zastraszany.
Przemoc w internecie posiada charakterystyczne cechy. Jedną z nich jest między innymi duży zasięg. „Tradycyjna” przemoc trafia zazwyczaj do niewielkiego grona i zwykle gaśnie po krótkim czasie – przeciwnie do cyberprzemocy. Agresja w sieci ma szansę dotrzeć do ogromnej publiczności, a żywot plotki upowszechnianej za pośrednictwem internetu może być bardzo długi. Wirtualne realia zapewniają także pewną anonimowość sprawcy. Zazwyczaj ofiara nie jest świadoma tego, kto znajduje się po drugiej stronie monitora. Poczucie anonimowości działa na agresora jak włącznik. Ten, spodziewa się, że nie poniesie odpowiedzialności za swoje czyny, podejmuje działania, na jakie nie odważyłby się sytuacji „oko w oko”. Dziś zdajemy sobie sprawę z tego, że żadne działanie w sieci nie jest do końca anonimowe, a internetowego prześladowcę można w bardzo łatwy sposób zidentyfikować. Ta świadomość jednak nie zredukowała potężnej skali przemocy, która wciąż istnieje w Internecie.
Najpopularniejszą formą cyberprzemocy wydaje się być stalking. Opiera się na uporczywym nękaniu, a jego celem przeważnie jest upokorzenie ofiary. Stalking bardzo często objawia się tzw. głuchymi telefonami, czy rozpowszechnianiem nieprawdziwych informacji. Rujnuje poczucie prywatności i niszczy samoocenę osoby, która stała się celem stalkera.
Seksting, polega na wysyłaniu zdjęć, nagrań, a także wiadomości o charakterze erotycznym, które pobudzają napięcie seksualne. Seksting sam w sobie nie musi być czymś złym, jeżeli wiadomości przesyłają do siebie osoby, które świadome są ryzyka, jakie może na nie czekać. Chociaż wysyłanie tego typu treści może wiązać się z przyjemnymi emocjami, to konsekwencje bywają znacznie mniej optymistyczne. Sugestywne treści mogą zostać udostępnione na publicznych portalach i stać się przedmiotem obraźliwych komentarzy. Autor zdjęcia traci więc nad nimi kontrolę i staje się obiektem kpin, żartów, a nawet szantaży.
Child grooming, to zbiór działań, wykorzystywanych do nakłonienia dzieci do udziału w pornografii dziecięcej oraz prostytucji. Child grooming opiera się na zawiązaniu bliskiej emocjonalnej relacji z dzieckiem i wzbudzeniu głębokiego zaufania. Uwodzenie przez Internet jest zazwyczaj kilkumiesięcznym procesem, który często kończy się spotkaniem z pedofilem. Konsekwencją są trudności emocjonalne u dziecka, które przezwyciężyć zazwyczaj pomaga jedynie terapia. Takie zachowania pozostawiają po sobie ogromne piętno i stają się rodzajem patologicznych wzorców.
Formą niewinnej zabawy, a także jak się okazuje formą przemocy spotykanej w Internecie mogą być wszystkim doskonale znane memy. Te zabawne grafiki okraszone pasującym tekstem mają za zadanie komentowanie rzeczywistości w krzywym zwierciadle. Powszechnie znany mem z typowym Polakiem – panem Januszem, stał się narzędziem przemocy w sieci. Motyw zrobił się bardzo popularny, a wizerunek osoby wykorzystany do grafiki został pobrany ze strony komisariatu Policji z miejscowości Pasłęk. Rezultatem zabawy był stan przedzawałowy ofiary prześmiewczych obrazków oraz liczne wizyty u psychologa. Sprawa została szybko zgłoszona do prokuratury, mimo to, twórcy pierwszego mema nie zostali w żaden sposób ukarani.
Często spotykanymi formami przemocy są także groźby, podszywanie się, włamania, czy kradzież tożsamości. Osoby lub instytucje publiczne, które posiadają wiedzę o tego rodzaju przestępstwach mają obowiązek zawiadomić o nich policję lub prokuraturę, która następnie zobowiązana jest wszcząć właściwe postępowanie. Podjęcie postępowania przez organy ścigania w tej sytuacji nie wymaga złożnia wniosku o ściganie sprawcy przez osobę poszkodowaną.
Skutki cyberprzemocy bywają bardzo bolesne dla osób, które stały się obiektem ataków – ofiary mają znacznie bardziej ograniczoną możliwość obrony, a wyrządzone szkody często trudno odwrócić. Ludzie doświadczający cyberprzemocy mogą czuć się osaczone, osamotnione i bezsilne. Często są przekonane, że nic nie da się zrobić z sytuacją, w której się znalazły. Obawiają się, że kompromitujące materiały mogą dotrzeć do bardzo dużej grupy osób. Długotrwałe konsekwencje cyberprzemocy ponoszą także jej sprawcy. Utrwalają się u nich agresywne zachowania, a przede obniża się poczucie odpowiedzialności za własne działania.
Ze względu na popularność zjawiska cyberprzemocy, ciężko z nim walczyć. Najskuteczniejszym ze sposobów wydaje się być unikanie podobnych brutalnych treści. Witryny, które je proponują cieszą się dużym zainteresowaniem, spowodowanym poszukiwaniem wrażeń, generując przy tym niemałe zyski. Podobne zjawiska potwierdzają tezę, że Internet wychowuje pokolenie odbiorców w otoczeniu agresji, co staje się źródłem społecznej znieczulicy.
Jowita Rybicka