„Patryk Vega oddawaj mój hajs”
Nie wiem co mnie podkusiło żeby wybrać się na „Kobiety Mafii”. Ludzie popełniają błędy. Podświadomie coś mi mówiło, że może jednak tym razem będzie lepiej. „Daj Patrykowi Vedze ostatnią szansę” – powtarzał mój mózg. Dałem, a on ją doszczętnie zmarnował.
Na wstępie powiem jeszcze, że oceniam sam film i nie biorę pod uwagę sytuacji jak z „Botoksem”, kiedy powstał serial rozwijający wątki w filmie. Uważam, że jeśli wypuścili film w kinach, mam prawo traktować go jako oddzielne „dzieło”, a nie reklamę serialu. Za oglądanie reklam zazwyczaj się nie płaci. Przynajmniej nie powinno.
„Kobiety Mafii” opowiadają historię o… W sumie sam nie wiem o czym. Faktycznie, oglądało się to trochę jak serial, z którego powycinano niektóre sceny i sklejono w jakiś zbitek nierozpoczętych, niezakończonych i źle poprowadzonych wątków, które na dodatek przeplatały się w sposób bardzo chaotyczny i niepoukładany. Często nie byłem w stanie zorientować się, w którym momencie się znajdujemy, jakby między scenami czegoś brakowało. Czegoś, co wyjaśniłoby nam np. dlaczego w jednym momencie Daria (Agnieszka Dygant) z raczej nie wybijającej się, posłusznej niani, zmienia się w szefa mafii, szmuglującego narkotyki i brutalnie mordującego konkurencję.
Na „Filwebie”, film przypisany jest do gatunku „sensacyjny”, chociaż ja dopisałbym jeszcze komedię. Komedii było zdecydowanie więcej. Oczywiście nie chodzi o to, że film mnie rozbawił. Miał po prostu wiele elementów, które bazowo miały uchodzić za śmieszne. Momentami czułem wręcz zażenowanie usilnymi próbami Vegi na rozśmieszenie widza. Pojawiały się pojedyncze śmiechy wśród publiczności. Jeśli kogoś bawią żarty rodem z podstawówki w filmie o gangsterach, gorąco polecam obejrzenie filmu. Ja osobiście cenię sobie rodzaj humoru inny niż np. wulgaryzmy co drugie słowo. Nie, nie było to nawiązanie do języka gangsterów, nikt nie wypowiada się w ten sposób. Perełką była wypowiedź: „ku**a, nie przeklinaj”. Czy tylko ja słyszałem ten żart już jakieś kilkaset razy? Kino XXI wieku potrzebuje czegoś ambitniejszego, społeczeństwo się przecież rozwija. Jedynie dwa elementy naprawdę mnie rozbawiły. Postać Anki (Katarzyna Warnke) przez połowę filmu, bo później stała się już irytująca, oraz „wypierd***ć” skierowane w szefa mafii, granego przez Bogusława Lindę, z którym to właśnie bardzo mocno kojarzone jest to wyrażenie, za sprawą słynnej sceny z filmu „Psy”.
W pewnym momencie pomyślałem, że skoro kwestie fabularne nie zachwycają, może chociaż od strony technicznej nie będzie tak źle. Chwilę później ujęcie kamery pokazało przelatującego drona, a jeszcze później podczas absurdalnego karambolu na autostradzie, jakby wszystkie auta nie miały hamulców, nie było widać kierowców. Jak w filmie o takim budżecie pojawić się mogą zbliżenia na samochody podczas wypadku, kiedy w środku nikogo nie ma? Można było przecież pokazać jedynie sceny gdzie nie widać dobrze czy ktoś kieruje rozbijającymi się kolejno pojazdami, albo zatrudnić do tej sceny kaskaderów. Podobnych wpadek było jeszcze kilka i, naprawdę, to nie jest czepianie się szczegółów. To widać gołym, nawet niewprawionym w kinematografii, okiem.
Udało mi się jednak znaleźć pozytywy. Agnieszka Dygant, mimo wielu scenariuszowych nieścisłości w prowadzeniu jej postaci, świetnie odnalazła się w tej roli i odtworzyła ją znakomicie, jak zresztą ma w zwyczaju. Podobała mi się też gra Katarzyny Warnke. Poza nimi, aktorzy nie mieli praktycznie pola do popisu. Charaktery ich postaci nie posiadały żądnej rozbudowanej psychologii, nie znaliśmy ich motywów, opierały się na najprostszych stereotypach. Często jedyną cechą szefa mafii było to, że jest szefem mafii, jego ochroniarza, że jest ochroniarzem, a jego córka była po prostu jego córką itd.
Zdecydowanie mogę polecić ten film każdemu… kto lubi styl Patryka Vegi. Do mnie on po prostu nie trafia. Nie mogę zaprzeczyć jednak, że z wszystkich tworów tego reżysera, ten najbardziej mnie do siebie przyciągał i najbliżej było mi przy nim do dobrej zabawy, ale wciąż bardzo daleko.
Mateusz Trojnar