„Witamy na pokładzie! To będzie kurs bezpośredni, Jarosław-Nowy Sad” – tymi słowami trzydziestego września Pan profesor Jakub Duda rozpoczął naszą dziesięciodniową podróż na Bałkany.
Po całonocnym przejeździe dotarliśmy do Serbii. Nowy Sad – miasto położone nad Dunajem, największe w regionie Vojvodiny. Szybko ulokowaliśmy się w hotelu by niezwłocznie wybrać się na spacer. Naszym celem była XVIII-wieczna Twierdza Petrovaradin z punktem widokowym. Na koniec krótki, ale pełen ciekawostek spacer po Trg Slobode – głównym placu miasta bo nazajutrz transfer. Kierunek Mokra Gora. Całą drogę raczyły nas cudowne widoki aż dotarliśmy do Parku Narodowego Tara. Po przyjemnej wędrówce na punkt widokowy ukazał nam się zapierający dech w piersi kanion rzeki Driny o czysto turkusowym odcieniu. Zachwyceni ruszyliśmy dalej. Prosto do położonego daleko od cywilizacji, malowniczego hotelu, w którym spędziliśmy dwie noce. Na wspólnych wyprawach i długich rozmowach o bałkańskiej rzeczywistości. Wypoczęci w drogę.
Na pożegnanie z Serbią zwiedziliśmy Drvengrad, dosłownie “drewniane miasto” zbudowane na potrzebę filmu “Życie jest cudem” Emira Kusturicy i zwieńczyliśmy panoramiczną przejażdżką. Górską zabytkową kolejką wąskotorową – Szargańską Ósemką. Teraz ku cywilizacji. Wyczekiwane Sarajewo. Ale zanim… Krótki przystanek w Višegradzie. Tam chwila uwagi dla świadka dramatów Jugosławii i bohatera powieści noblisty Ivo Andrića. A mianowicie samego mostu na Drinie. Teraz już tylko dwie godziny do perły Bałkanów. Dotarliśmy późnym wieczorem, ale od rana nie próżnowaliśmy.
Na początek pamiętne i ważne miejsce dla mieszkańców -Tunel Spasa. 800 metrowy tunel zbudowany w trakcie oblężenia miasta w celu transportu broni i potrzeb humanitarnych z wolnej części kraju. Mieliśmy okazję przejść przez 25 metrowy odcinek udostępniony dla turystów. Nie zapominając, że jesteśmy w mieście Zimowych Igrzysk Olimpijskich wybraliśmy się na zboczę góry Trebević, gdzie znajdują się już ruiny toru bobslejowo-saneczkowego. Oprócz toru zastaliśmy piękny widok na panoramę miasta. A z górki prosto do centrum. Kolejny świadek historii- Most Łaciński. Miejsce zamachu na austriackiego arcyksięcia, uznanego za bezpośrednią przyczynę wybuchu pierwszej wojny światowej. Teraz już spacerkiem na Stare Miasto. Uczta dla zmysłów. Kawa, desery, jedzenie – raj. Wielokulturowość w tym miejscu nabiera znaczenia. Nie mogliśmy oczywiście pominąć wizyty w Meczecie Gazi Husrev-bega. Ciężko się pożegnać ale czas na nas. Kierunek Mostar. Znany z Starego Mostu wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Do Sarajewa wróciliśmy tylko na noc by rano wyruszyć do Visoko, miejsca hipotetycznych piramid. Oczarowani historią, nie tracąc czasu udaliśmy się do Travnika na degustacje okrzykniętych najlepszymi w kraju cevapi. Poświęciliśmy jeszcze chwilę na ruiny pokaźnej twierdzy z XV wieku. Zanim się zorientowaliśmy dotarliśmy do Jajec i jej skarbu- wodospadu Pliva. Zdecydowanie zrobił na nas wrażenie i mimo odległości nie zostawił na nas suchej nitki. Na szczęście cały wyjazd pogoda nam sprzyjała. To była nasza ostatnia noc w Bośni i Hercegowine. Z samego rana wybraliśmy się do lokalnego Muzeum Jugosławii, gdzie dowiedzieliśmy się jeszcze więcej o jej rozpadzie. Ostatni punkt – Park Narodowy UNA. Równie pokaźne wodospady i czas pożegnania.
Czas do domu. A bagaże cięższe o pamiątki, doświadczenia i wspomnienia.