Weekend w Krakowie nie należał do zwyczajnych, i to nie tylko z powodu dziennikarskich atrakcji. Międzynarodowe Targi Książki oraz 182. derby zdominowały miasto. Jak się okazało, nie trzeba spędzić w Krakowie miesięcy, żeby poczuć jego klimat. Pierwszy listopadowy weekend znacząco pomógł nam w odkrywaniu miasta. Z jednej strony targi, w czasie których tłumy ludzi stały w kolejkach po upatrzone wcześniej książki i podpisy autorów na kupionych, jeszcze pachnących nowością egzemplarzach, a z drugiej dające o sobie znać wieczorne derby. Tym przyjezdnych powitał Kraków 5 listopada. Na nas czekały jednak jeszcze inne atrakcje. Prosto z autokaru weszliśmy do siedziby RMF FM. Tam zwiedzanie, a dla wyjątkowo zmarzniętych ciepła herbata w kawiarence. W międzyczasie także wizyta w Muzeum Figur Woskowych – może nie jest to Madame Tussauds, ale zobaczyć warto. Jako miłośnicy przygód chcieliśmy także wejść na Kopiec, ale doświadczony dziennikarz RMF Marek Balawajder stanowczo nam to odradził. Porywisty wiatr był naprawdę niebezpieczny. Nie odczuwało się tego za to w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej – kolejnym przystanku naszej podróży. Tam czekały na nas niezwykłe zajęcia z kaligrafii japońskiej, uczące spokoju i dokładności. Nie da się ukryć, że w pisaniu pędzelkiem każda kreska ma znaczenie. Lekcja kaligrafii to jednak nie wszystko, czym przywitało nas nowoczesne muzeum. Degustacja sushi, możliwość spróbowania niezwykle ostrego wasabi oraz unoszący się w powietrzu aromat zaparzonych herbat o różnych smakach, wprowadziły nas w klimat Kraju Wschodzącego Słońca. Niektórzy nawet później czuli atmosferę Japonii – niejedne oczy spojrzały na książkę o kaligrafii japońskiej leżącą na którymś ze stołów na Targach Książki. Te osoby były jednak w mniejszości. Większość pobiegła od razu w stronę stanowiska wydawnictwa Znak, w pośpiechu podając prof. Bartoszewskiemu książki do podpisania. Potem rozpoczęły się kolejne poszukiwania, głównie Olgi Tokarczuk i Wojciecha Cejrowskiego, ale także innych ulubionych autorów. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie, choć w tłumie ludzi faktycznie trzeba było się przepychać lub czekać w długiej kolejce, aby kupić upatrzoną książkę. O tym, jak wyczerpujący potrafi być rajd po Targach Książki, przekonaliśmy się jednak dopiero w hostelu. Część osób z napełnionymi brzuchami schowała się gdzieś za drzwiami swoich pokojów, reszta natomiast usiadła przed ekranem telewizora, z mniejszym lub większym zaangażowaniem śledząc drugą połowę derbów Krakowa. Ku uciesze sporej grupy, Wisła wygrała. Całe szczęście, bo jęków rozpaczy nikt by nie wytrzymał. Noc była w miarę spokojna. Sobota była dniem wyzwań. Podzieleni już wcześniej na grupy ruszyliśmy na warsztaty. Pierwszaki do Gazety Wyborczej, a drugoklasiści do Radia Zet. I „i” pracowała nad pisaniem artykułów i złożeniem własnej gazety. Wyszło im naprawdę dobrze, a niektóre teksty to prawdziwe perełki. W tym samym czasie drugoklasiści zajadając się drożdżówkami pisali radiowe serwisy informacyjne, które potem pod okiem Marcina Kubata nagrywali. Efekty były zaskakujące – niektórych nie znaliśmy jeszcze od tej drugiej, radiowej strony. Po zajęciach dziennikarskich obie klasy spotkały się na Targach. Tam czekała na nas prawdziwa gratka – Martyna Wojciechowska podpisująca drugą część „Kobiety na krańcu świata”. W kolejce po autograf czekało się naprawdę długo, ale jak zgodnie twierdzą wszyscy – było warto. W ostatniej chwili udało się też złapać Grzegorza Miecugowa i innych, a ci najbardziej spostrzegawczy dostrzegli w tłumie Piotra Kraśkę. Potem trzeba było już jednak wracać do autokaru i tym samym zakończyć drugie w tym roku warsztaty dziennikarskie. [nggallery id=26]