Jarosławskie warsztaty to poznawanie dziennikarzy i ich świata. Krakowskie ciężka praca piórem. Bieszczadzkie zabawa formą i kamerą. Warszawskie to motywacja.
Jednak w każdym z tych miejsc zdobywamy umiejętności i wspomnienia. Umiejętnościami staramy się podzielić w każdym naszym tekście czy filmiku, który trafia na portal. Ze wspomnieniami robimy to znacznie rzadziej. Czas to zmienić.
Jak te trzy kwietniowe dni zostaną przez nas zapamiętane? Czy każdy znalazł coś dla siebie? I najważniejsze: czy było warto przemierzyć pół Polski? Jako pierwsza z tymi pytaniami zmierzyła się Klaudia Dinh Manh. Co od niej usłyszeliśmy?
„Mnie szczególnie przypadło do gustu zwiedzanie sejmu. Po części dlatego, że już sam ten budynek przywołuje miłe wspomnienia związane z moimi dwutygodniowymi warsztatami w Radiu Zet. Teraz doszedł jeszcze inny powód. Choć początkowo byliśmy przekonani, że nasze zwiedzanie będzie tylko i wyłącznie związane z obserwacją obrad z galerii Sali Posiedzeń. Miło się rozczarowaliśmy. Na naszej drodze spotkaliśmy swojego krajana. Pana Posła Tomańskiego z Przemyśla. Który bardzo ciepło z nami porozmawiał i oprowadził nas po hallu głównym, Sali Kolumnowej i zaprowadził nas do jak sam stwierdził „najważniejszego dla nas miejsca" – stolika dziennikarskiego. Warto dodać, że nie wszystkim grupom tak się poszczęściło."
Uwagę Pauliny Dumy przykuła natomiast Telewizja.
„Podczas wcześniejszych warsztatów zwiedziliśmy już Fakty i Wydarzenia. Brakowało nam tylko Wiadomości. I właśnie teraz nadrobiliśmy tę zaległość, z czego się bardzo cieszę. W dodatku, naszym przewodnikiem był sam Krzysztof Ziemiec. Pokazał nam najważniejsze miejsca stacji, (również TVP Info) i wytłumaczył, jak „rodzi się reportaż". Gdyby ktoś zapytał mnie jaki jest Pan Krzysztof na żywo, to powiedziałbym, że taki, jaki wydawał się zza szklanego ekranu. Do życia podchodzi ze stoickim spokojem i pokorą. Jest to kolejny dziennikarz, który podkreślił, że nie można tylko brać, trzeba także dać coś od siebie. Zapamiętam także kącik pogodynek. W którym śmiało można powiedzieć, że nic nie ma. Nie ma tam ani mapy ani żadnych wykresów. Nic oprócz zielonego tła. Jak się dowiedzieliśmy prezenter pokazuje wszystko „na wyczucie", a potem grafik nakłada mapę. Też próbowaliśmy, okazało się, że to naprawdę ciężki orzech do zgryzienia."
Co od siebie doda Bożena Pieczko?
„Radio to magia. I nie można się z tym nie zgodzić po odwiedzeniu radiowej Trójki. Miejsca wyjątkowego, bo stworzonego przez wyjątkowych ludzi. Podczas szybkiego spaceru korytarzami udało nam się podejrzeć pracę tych, których zobaczyć nie możemy, a których głos znamy od lat. Czterech szczęśliwców dostało szansę pozdrowienia swoich bliskich oraz krótkiego zareklamowania naszej szkoły na antenie. Oczywiście na żywo. A wszystko pod okiem Roberta Kantereita, znanego szerszej publiczności z programu Dzień Dobry TVN. Na koniec każdy z nas mógł odkryć słodką nutę radia, o smaku babcinych konfitur. Od tego czasu „nie wierzymy w życie poza radiowe"."
Bożenka wspomniała o czterech szczęśliwcach. Jednym z nich była pierwszoklasistka Ada Gamrat, która chętnie podzieliła się swoimi przeżyciami.
„Tak, to do mnie uśmiechnęło się szczęście i mogłam rozmawiać z Panem Robertem Kantereitem na antenie Trójki. Nie da się wyobrazić co to za emocje, ale mam nadzieję, że dałam rade. Tak więc już łatwo się domyślić, że najlepsze wrażenie wywarła na mnie Trójka, ale i nie tylko. Miło będę wspominać także radio Roxy. Zwróciłam uwagę na szczególnie miłą atmosferę, która panuje wśród pracowników stacji. Wspaniali, młodzi, uśmiechnięci ludzie, a dopełnieniem kwintesencji całego radia jest Mikołaj Lizut – redaktor naczelny. Zgodził się, pokazać nam jak wygląda wszystko „od kuchni". Mieliśmy okazje przypatrzeć się prowadzącemu audycję Piotrowi Kędzierskiemu. Dowodem na to, jak duże wrażenie wywarła na nas redakcja radia Roxy było także ilość pytań o staż jakimi zasypaliśmy Pana Lizuta. Redaktor Naczelny, oznajmił nam, że jest to jak najbardziej możliwe."
Ada zdecydowanie dała sobie radę, a jej zamiłowanie do radia Roxy podzielił również Jakub Jucha.
„Moim zdaniem najciekawszym przeżyciem było odwiedzenie radia Roxy i zwiedzanie TVP. Bardzo też podobała mi się redakcja Newsweeka i każda ściana poobwieszana okładkami, naprawdę strzał w dziesiątkę! Zapamiętam też dziwne zachowanie pracowników w Centrum Nauki Kopernik. Nie pozwolono nam kupić biletów indywidualnych, ponieważ byliśmy grupą z legitymacjami z tej samej szkoły. Dziwne, prawda?"
Podczas wyjazdu nie mogło zabraknąć teatru. Co Anna Brzezińska sądzi o współczesnej interpretacji „Romea i Julii", którą zaprezentowało nam Buffo.
„Podobało mi się. W poszczególnych scenach pojawiają się alkohol, przemoc i narkotyki – jednym słowem zło wcielone – co mogło wywołać niemałe oburzenie. Ale całe to działanie miało sens. Sztuka miała pokazać rodzicom z czym zmagają się ich dorastające dzieci, a także z perspektywy osoby trzeciej ukazać relacje pomiędzy nimi. Musical stał się idealnym pretekstem do tego, aby wytknąć błędy, takie jak chociażby rodzicielska zaborczość. Należało uzmysłowić rodzicom, że przesadna troska jest już niepotrzebna. I to, że dzieci nie są już dziećmi. Są młodymi ludźmi. Młodymi, ale na tyle dorosłymi, by móc wybrać, z pełną odpowiedzialnością."
Ciekawa opinia. Ale oprócz wielbicieli teatru w swojej grupie mamy także miłośników militariów i sportu. Co Kuba Pilch odnalazł dla siebie na tych warsztatach?
„Zdecydowanie znalazłem coś dla siebie. Jednak wspominając o militariach zapewne myślisz, że najbardziej podobało mi się spotkanie z Panem Dariuszem Bohatkiewiczem. Tak, bardzo przypadło mi do gustu, szczególnie opowieści o strasznych torturach na kobietach i karaniu ich poprzez instynkty macierzyńskie. Jak wspominał, że żeby ukarać nieposłuszną dziewczynę, w ramach kary wylewa się wrzątek na nóżki jej dziecka. Wywołało to na mnie ogromne wrażenie."
Wspominając wcześniej o sporcie myślałam o Karolinie Bębenek.
„Tak więc moje wspomnienie także będzie powiązane z teatrem. Choć w trochę innym wymiarze niż Ani. Siedziałam na widowni w Buffo przed obiektem westchnień prawie każdej nastolatki i wzwyż – Zibim Bartmanem. Przed treningami do Ligi Światowej postanowił wykorzystać czas na edukację kulturalną (niestety razem ze swoją dziewczyną). Jednak półgodzinna przerwa spowodowana awarią w teatrze chyba ich nieco zniechęciła, bo niestety po naprawie usterek nie powrócili na salę. Ale nawet 15 minut spędzone u boku Zibiego to miłe wspomnienie."
Paulina Szkoła przekonuje natomiast…
„Że nasze warsztaty, to nie tylko czas ciężkiej pracy, ale także chwile pełne miłych niespodzianek i zaskoczeń. Już podczas wizyty w radiu Roxy udało nam się spotkać wiele zaprzyjaźnionych z nami osób. Przed samym wejściem naszym oczom ukazał się Tomasz Lis pogrążony w rozmowie z Jackiem Żakowskim. Kilka metrów dalej z newsroomu radia ku naszemu zaskoczeniu wyłonił się Łukasz Grass. Kolejną niespodzianką było spotkanie w sejmie innych znajomych twarzy – Olgi Owczarek i Dariusza Ociepy, z którymi spędziliśmy już sporo czasu w bieszczadzkiej scenerii. W sobotni poranek w naszym hostelu odwiedziła nas Brygida Grysiak. Była to jedna z najmilszych wizyt. Pani Brygida rozmawiała z nami już niemal jak z rodziną, opowiadała zarówno o swoim synku Antosiu jak i o książce, którą za niedługo wydaje."
Paulina ma rację, nawiązywanie znajomości jest jednym z najwspanialszych aspektów warsztatów. Bardzo miło jest nam ze świadomością, że dziennikarze o nas nie zapominają. Że pytają o nas i nas rozpoznają, a co najważniejsze chętnie nam pomagają. Tym sposobem za niedługo w progi naszej szkoły może zawitać najznakomitszy polski lektor – Tomasz Kanpik. Ale wszystko jeszcze przed nami.
Czy było warto? Odpowiedź już każdy zna. Oczywiście!
Teraz zapraszamy do drugiego etapu naszych wspomnień. Do obejrzenia zdjęć z tego co zaoferowała nam Warszawa.
Oprac. Ewelina Kołodziej
Zdjęcia Katarzyna Strohbach.
[nggallery id=72]