Witamy wszystkich czytelników w nowym roku szkolnym 2024/2025
„A kiedy to, co złe się skończy”
A kiedy to, co złe się skończy,
nareszcie świat wróci na miejsce.
Udamy się na spacer,
trzymając się za ręce.
A kiedy to, co złe się skończy,
pójdziemy razem do teatru.
Wracając parkową alejką,
będziemy słuchać szumu wiatru.
A kiedy to, co złe się skończy,
świat się nagle zatrzyma.
Radość i wdzięczność serce otuli,
odejdzie niedobra godzina
A kiedy to, co złe się skończy,
nadejdzie czas zrozumienia,
że zawsze obok był człowiek z sercem,
zamiast zimnego, twardego kamienia.
/Wiktoria Domaradzka/
„Serce człowieka”
Serce człowieka to cenny dar.
Ono nie podlega nikomu,
nie słucha rozumu,
nie wybiera prostych dróg.
Nie zawsze w dobrą podąża stronę,
lecz nigdy nie traci swej wolności.
Serce wie, że codzienność przytłacza,
wymaga siły, nie daje wytchnienia.
Wokół widzi zło, cierpienie, smutek, przygnębienie,
brak perspektyw…
Ale każdego dnia jest wielkie.
Przytula, pielęgnuje, gratuluje,
bije i wychwala Boga…
Rysuje obrazy w duszy,
pisze scenariusze, maluje krajobrazy,
krajobrazy ludzkiego życia.
Ukazuje wszystko, nie kryje niczego.
Jest mapą tego, co było.
Bywa pomocne.
Zupełnie bezinteresowne.
Bo przecież serce jest najcenniejszym skarbem na świecie.
/Wiktoria Domaradzka/
„Życie”
W oddali szepnęło:
„dzień dobry”,
kiedy powstało
o bladym świcie,
a ja mu głosem
ospałym :
„Witaj! Ach,
ty moje życie.
Tak cieszę się, że jesteś –
– odrzekłam –
i że dzięki tobie nadal
oczy otwieram …
Tak cieszę się, że jesteś!
Ukochane!
Z nadzieją powieki przecieram.
Po wschodzie słońca
z nadzieją pójdziemy,
po serca westchnienie i uścisk
dnia tego.
Z radością spełnimy
marzenia,
przed nami wiele dobrego”.
Poszłam z mym życiem
krokiem odważnym,
po księżyc, tęcze
i zapach róży.
Poszłam z mym życiem
pod rękę
odkrywać smaki codziennych
podróży.
/Wiktoria Domaradzka/
Witamy wszystkich czytelników w nowym roku szkolnym 2023/2024
Kwiatowa melodia
Na łące tańczą kwiaty w rytmie wiatru,
Rozkwitają w kolorach, pełne uroku.
Pszczoły mozolnie zbierają nektar,
W promieniach słońca błyszczą jak bursztyn.
Tulipany, róże, fiołki i lilie,
Kwiaty pełne wdzięku i delikatnej siły.
Rozsiewają wonie, jak muzykę dźwięki,
Kwiatowa melodia wiosny u jego wnęki.
/Sylwia Grzeszczak/
Na chwilę
W tym leży pies pogrzebany,
że czas nasz jest wyczerpany.
Jesteśmy tu tylko na chwilę,
do złej gry dobrą robimy minę.
A tajemnica istnienia
wciąż dostarcza nam wielkiego zdziwienia.
Odkryła to poetka polska –
Wisława Szymborska.
Bo nic dwa razy się nie zdarzy,
mimo że człowiek czasem o tym marzy.
Życia powtórzyć nie da się niestety,
trzeba więc za pierwszym razem przebrnąć przez wertepy.
Zaakceptować, że tu i teraz tylko mamy,
I przeciwnościom losu się nie damy.
Nasza egzystencja opiera się na braku wprawy,
co zapewnia jej po stokroć zabawy.
Pierwszy raz kochamy,
choć troszkę się miotamy.
Do szkoły chodzimy się uczyć,
żeby nie musieć bez celu się włóczyć.
Podejmujemy kolejne prace,
żeby budować pałace.
Rodzinę też założyć czasem chcemy,
wtedy w głębi serca to czujemy.
Potem z wnukami czas spędzamy,
i po dobre jedzenie sięgamy.
W końcu kres życia nadchodzi,
a słońce nad nami zachodzi.
Z nostalgią wspominamy stare dzieje,
choć nasza egzystencja w posadach się chwieje.
Nie chcemy odchodzić z tego świata,
gdzie większość ludzi mamy za brata.
Taka jest jednak losu kolej,
więc nad tym nie bolej.
To dobrze, że nie da się życia powtórzyć,
nikt też nie powinien się na to burzyć.
Dlatego właśnie jest ono piękne,
choć pojęcie mamy o nim czasem mętne.
Jesteśmy tylko uczniami,
prawdziwej przyszłości duchami.
Zachęcam więc, by z okazji skorzystać,
I aż tyle nie rozmyślać.
Bo nic dwa razy się nie zdarzy,
W czym wartość życia się waży.
/Anna Chrobak/
Moja „Utopia”
Nie ma świata oczywistego.
Takiego bez żadnego miejsca cienistego,
w którym żyje niepewność, domysł i przewidywanie,
gdzie nie ma nawet mowy o jakimkolwiek planie.
O niczym nie można być przekonanym,
świat nasz często określa się zwariowanym.
Niczego nie możesz być pewny,
gdyż zaraz przyleci los powiewny, rozwiewając wątpliwości wszelkie,
wprowadzając cię w zakłopotanie wielkie.
Nie zawsze sens i prawda na wierzchu są widoczne,
kłamstwo jednak staje się żarłoczne.
Szybko, niczym choroba, się roznosi,
co najważniejsze faktów rzetelnych nie znosi;
realności wszelkiej również unika,
chroni je przed nią żelazna pozorów tunika.
Na nurtujące pytania trudno znaleźć odpowiedź,
nawet nie licz na małą podpowiedź.
Dlaczego? – zadajesz sobie pytanie,
mimo, że wiesz, że nie otrzymasz odpowiedzi na nie.
Nadal rozmyślasz – nic samo się nie wyjaśni,
przecież to nie świat rodem z baśni.
/Anna Żelazko/
Mikołaj Kopernik
– wszystkim astronom znany,
do dziś budzi podziw i jest wspominany.
W Toruniu urodzony i tam wychowany,
żył z trójką rodzeństwa i swymi rodzicami.
Studiował lat cztery na uczelni w Krakowie
i tam umiłował sobie astronomię.
Później we Włoszech prawo studiował
i medycyną interesował.
W Bolonii matematykę zgłębiał wytrwale,
a w Rzymie głosił wykłady wspaniałe.
W Padwie praktykę lekarską zdobywał,
tam On medyczne studia odbywał.
Chętnie poszerzał wiedzę studiując,
w Ferrarze dyplom doktora zyskując.
Doktorat prawa kanonicznego ,
kolejny tytuł zdobyty przez Niego.
Lecz nigdy nie przyjął kapłańskich święceń
i nasz Kopernik nie został księdzem.
Potem opuścił Mikołaj Italię
i przeniósł swoje życie na Warmię.
Przy boku wuja prowadził życie
też udzielając się w polityce.
Tam też dał pierwszy zarys swojej teorii
– o ruchach ciał niebieskich –
– przełom w astronomii.
I na łacinę tłumaczył utwory,
dedykowane jego wujowi.
Następnie do Fromborka się przeprowadził
i w kapitule życie prowadził.
Trzydzieści lat na Warmii przebywał
i różne funkcje pełnił, odbywał.
Lecz mimo wszystko znajdował czas,
na obserwację nieba i gwiazd.
Spisywał swoje wnioski i obliczenia,
dając początek swojego dzieła.
Przyrządy z drewna sam sobie wykonywał,
ze swojego ogrodu niebo wypatrywał.
Teoria jego to przełom ogromny
i obalała dotąd przyjęte normy.
Mikołaj zwlekał z dzieła wydaniem,
Bo burzyło ono ówczesne przekonanie.
Dopiero Retyk wydał częściowo,
aż w Norymberdze druk całościowo.
Jednak Mikołaj wydania nie dożył
lecz całe serce w swe dzieło włożył.
Potem dwukrotnie jeszcze wydane,
a później aż dwieście lat zakazane.
W XIX wieku udoskonalone dzieło powróciło
i już ono żadnych wątpliwości nie budziło.
Kopernikowska teoria choć przyjmowana lata
– zmieniła całe postrzeganie świata.
/Oliwia Kaszowska/
Smak przyjaźni
Przyjaźń – słowo każdemu znane,
Choć różnie jest rozumiane.
Lecz czy smak przyjaźni znamy?
Nigdy się nad tym nie zastanawiamy.
A przyjaźń ma smaków wiele,
Tak, jak różni są przyjaciele.
Smak słodki, kwaśny czy słony,
Gorzki czy zobojętniony?
Dowiemy się, gdy jej doznamy,
W sercu jej smak szybko poznamy.
Przyjaźń umacnia, nie okłamuje,
Ale czasami też rozczaruje.
Wtedy smak znanej wszystkim słodyczy
Zmieni się w przykry, pełen goryczy.
Lecz warto różne smaki poznawać,
O przyjaźń w życiu zawsze się starać.
/Oliwia Kaszowska/
“11 listopada”
to jest bardzo ważna data.
Dzisiaj Święto obchodzimy,
Wolność Polski naszej czcimy.
Dawno temu zniewolona,
spod zaborów uwolniona!
Dzisiaj miejcie w sercach waszych,
Tych – co strzegli granic naszych.
Życie swoje poświęcili,
ale Polskę uwolnili!
Dzisiaj Wolna Polska nasza,
na rocznicę swą zaprasza.
To rocznica jest Wolności,
dzień ogromnej więc radości.
Bo żyjemy w kraju wolnym,
niezależnym i spokojnym.
Bez walk, wojen i niewoli,
na wspomnienia serce boli…
O Ojczyznę naszą dbajmy
i wzajemnie się wspierajmy.
By wolności nie straciła
i JUŻ ZAWSZE WOLNĄ BYŁA!
/Oliwia Kaszowska/
„łąka kwiatów nocy”
popatrz na punkty błyszczące
usłane kwiatami przestworza
czytaj z nich kształty mych myśli
i nicość płynącą w mdłych słowach
zanurz się w toni wszechświata
z rozlanych materii kolorem
lśniącą barwami ziemskimi
od krwistej czerwieni — po fiolet
smakuj nieśpiesznie mą duszę
przez kształt włosów, po serce
dopóki dźwięki nie zgasną
i gestem wypełni się przestrzeń
***
obudź się w czułych ramionach
poranku, co przedświt scala
dowiedz się, czy jeszcze trwa spokój
czy właśnie zaczęła się jawa
/Jakub Borys/
„wizje nowoczesne”
bezkresną myślą tamuję czas
łzy ociekają z neonów blaskiem
choć czuję piękno, nie widzę gwiazd
na świecie wszystko jest krasne
namiętne momenty spojone błyskiem
klatka po klatce znikają w próżni
stuletnia trawa ma odcień szmaragdu
niebo nad miastem — pustki
niekształtnym ciałem i gołą stopą
dotykam materii, co szybko ginie
wizjom umyka stałość wszechświata
a głowie wszystko, co żywe
uśmiechy widać, choć twarze samotne
sen — sinusoida — upadki i wzloty
pod nogi tłumu wpadam codziennie
z ginącym wspomnieniem minionej nocy
/Jakub Borys/
„płynność”
usiąść na krześle w letnim, przedpołudniowym spokoju
za uchem kłębi się kurz dziecięcych marzeń
pośród iskier i błysków soczewki w półmroku
w zamglony dzień, i w dzień pozbawiony wrażeń
poczuć zapach drzew emitujących swe pyłki
atomów zbierających się w zakamarku oka
i snu, co ogarnia mą głowę właśnie w te dni
jakby mrok nigdy nie zaczynał się od nowa
oto siedzę samotny pośród roślin rocznych
przez które miesiące przeleciały płynnie
trans zacznie się nowy, rok kolejny przeminie
pozostawiając woń swoją daleko w tyle
oto jestem zlepkiem nikłych wyobrażeń
traw
kolorów oczu
serc czerwieni krwistej
nim usiądę ponownie na krześle w błogi poranek
przeminie noc, miesiące i całe życie
/Jakub Borys/
„kolor ostatnich słów nieba”
wloką się bezkształtem anioły
spłoszone istnieniem uczucia
rozgrzane do czerwoności oczów lampiony
jak grzechem rozdarta dusza
klatka po klatce gasną miłostki
przedsenny obraz dziecięcych lęków
nad nieboskłonem ludzkiego istnienia
dławi się rozkosz w przededniu
próchnieją słowa osiadłe na ustach
wietrzeje moment, co minął
rozlana na ścianie plama z krwi, wspomnień
parzy się w głębokim kolorze indygo
/Jakub Borys/
„brzask”
czerwienią wypełnij me serce po brzegi
bezdźwięcznym szeptem ust swoich
całunem słabego ciała struktury
duszącym zapachem magnolii
płyń ze wszechświatem, ze słowem i tchem
doprowadź me zmysły do piekła
rozgrzej sumienie, wypal strach, tlen
dopóki nie umrę w twych rękach
dopóki jasności nie sięgnie nas brzask
uśpionych promieni słońca
i z czasem rozlanym w malunku ciał
zgasnę w twych oczach bez końca
/Jakub Borys/
„insomnia”
spokoju iskra syci dzień
nad światem lazurowe morze
utkany pejzaż z gwiazd i ciem
których nie widać na co dzień
wieczorem długie łuny lamp
niszczą bezsenny krajobraz nocy
gdy blask księżyca pada na twarz
i człowiek za nim ślepo kroczy
poranków iskry tłumią sen
wskrzeszają emocje w martwe ciało
by poczuć w życiu jeszcze tlen
na który zwykle czasu mało
/Jakub Borys/
„Taki czas”
Nagle cisza, bezruch.
Pośpiech ustąpił miejsce spowolnieniu,
Spokój wygrał z hałasem,
Dumna samotność pokonała ludzkie kontakty.
Marzenia dalej czekają w długiej kolejce na spełnienie.
Zamaskowani, patrzymy z zazdrością na wolne ptaki, lecące przywitać maj.
Słońce ociepliło zieleń.
Wszystko jest chyba normalnie…
Chociaż nie!
Dziś zwyciężczynią jest tęsknota. Za Tobą, za Nim, za Człowiekiem
/Kacper Czwakiel/
,,Słońce”
Czasami spadam w dół
Niknę w mroku
Wyciągam przed siebie dłoń
Ledwo łapiąc oddech
Ciągnę za me włosy
Czuję łzy na policzkach
Kim jestem?
Snując się po pomieszczeniu
Niczym cień
Światło wyłania się
Oślepia mnie blask
Wpatruję się w niebo
Czuję to
Gdzieś w mojej duszy
Głęboko
Rozpala się ogień
Z dotykiem twych ust
I cichego szeptu
Który splata nasz los
Na zawsze
I wije wspomnienia.
/Klaudia Haloszka/
„Dwie strony”
Dla nich głośno brzękoczące instrumenty
dla nich cicho jęczące lamenty
uśmiechnięte miny, pokazy, podziwy
spuchnięte rany, łańcuch boleściwy
Dla nich piękno lasów i równość natury
dla nich ostatni widok, w niebo, w chmury
nagrody, biesiady, pijackie spotkania
ucieczka, przetrwanie, rana zadana
Dla nich pełne stoły, a brzuchy wydęte
dla nich wbite noże, nogi trzęsące, ugięte
rozwarte szczęki, plamy, nudności
smród, ciasnota, połamane kości
Rodzi się, umiera, zmartwychwstaje
ktoś zabiera, a ktoś daje
pływa, lata, chodzi, umiera,
hydrosfera, atmosfera, litosfera, wymiera
/Weronika Bosak/
„Marzenia”
Lubię ciszę przy ogrodzeniach
Gdzie domy przykucnęły
Rozgrzewając szare myśli
Po zimie
Choć trudno oddychać
Marzenia płyną spokojnie
Ze wzrokiem błądzącym
Po niebie
Pamiętasz tamten czas
Co gwar roznosił od świtu
Marne wspomnienie
Po lecie
Jeszcze włożymy nowe buty
Ruszymy w szalonym pędzie
By cały świat rozkołysać
Po szczęście
/Gabriela Tymoczko/
„Serce”
Miała trzynaście lat, nagle nowa szkoła i otoczenie
Ta zmiana to dla niej dość trudne doświadczenie
W swojej klasie właściwie nie znała nikogo
Miała wrażenie że wszyscy odnosili się wrogo
Nie była zbyt lubiana, to nie do ukrycia
Wielu wyśmiewało jej wygląd i sposób bycia
Gdy inni topili swoje problemy w alkoholu
Ona stawiała im czoła pozostając w domu
Cały mrok przesłaniała wizja jej marzeń
By ukończyć edukację i zostać lekarzem
Wiedziała że zdrowie w życiu stoi na pierwszym miejscu
I powinno się pomagać nie tylko tym najbliższym sercu
Nikt nie mógł jej rozproszyć podczas ciężkiej pracy
Za wyjątkiem jednego kolegi ze swojej klasy
Od początku wydawał się inny, co było zaskoczeniem
A ciekawość z czasem przerodziła się w zauroczenie
Szukała sposobu by wyznać uczucia do niego
Idealną okazją był dzień czternastego lutego
Była pewna że tego dnia coś może zaiskrzyć
Niestety jednak nic nie poszło po jej myśli
Pod jej nieobecność ktoś zobaczył walentynkę wystającą z plecaka
Wystarczyło kilka chwil a list niespodziewanie trafił do adresata
Gdy wróciła została uderzona spojrzeniami wszystkich wokół
Przyjęła to z przerażeniem choć próbowała zachować spokój
On sam w środku zamarł, zareagować nie zdołał
Słyszał jedynie ten złośliwy śmiech ludzi dookoła
Szacunek i uznanie rówieśników okazały się więcej warte
Dlatego z bólem na sercu na jej oczach podarł tę kartkę
To był najgorszy dzień, w którym straciła siły by żyć
Poczuła że od tego momentu jej serce przestało bić
Najważniejszy organ, który w chłodzie świata jest jak ogień
Wbrew pozorom nie zawsze wyznacza odpowiednią drogę
Serce symbolem miłości, w nim mieści się wszystko co czujesz
Podaruj je więc tylko temu kto na nie naprawdę zasługuje
Minęło czterdzieści lat, a tamten moment przestał mieć znaczenie
Rana się zabliźniła, dawny smutek i ból odeszły w zapomnienie
Jej serce jeszcze przez długi czas było ranne
Była przedrzeźniana i gnębiona nieustannie
Jednak te kpiny wcale nie odebrały jej odwagi
A narodziła się świadomość swojej przewagi
Nienawiść może skazić każdego, może wszędzie dotrzeć
Lecz prawdziwa siła polega na tym by zdołać jej się oprzeć
Gdy opanowała myśli które targały jej głową
Zdołała skończyć szkołę i zaczęła żyć na nowo
Na studiach zdobyła coś co cieszy ją do dzisiaj
Ponieważ właśnie wtedy poznała miłość swojego życia
Ich związek był silny, poradził sobie z każdym trudem
A po skończonej edukacji jeszcze umocnili go ślubem
Jej wszystkie osiągnięcia można długo wymieniać
Można powiedzieć że udało się jej spełnić marzenia
Teraz wspomina wszystkie chwile do dnia dzisiejszego
I dochodzi do wniosku że w życiu nie żałuje niczego
Chce odwiedzić męża, schodzi po schodach pomału
Nagle jej światło gaśnie i niespodziewanie dostaje zawału
Niewydolność serca, konieczna jest transplantacja
Wie że może wkrótce umrzeć jeśli nie znajdzie się dawca
To właśnie paradoks jej życia, nie sposób zaprzeczyć
Zawsze pomaga innym a sama nie może się uleczyć
Gdy nadzieja umiera z powodu śmiertelnej choroby
Nieoczekiwanie dostaje organ od pewnej osoby
Po zabiegu towarzyszy jej dziwne uczucie w środku
Z jakiegoś powodu myśli że coś jest nie w porządku
Nazajutrz patrzy do skrzynki i widzi posklejany list
Poczuła że od tego momentu jej serce zaczęło bić
Najważniejszy organ, który w chłodzie świata jest jak ogień
Wbrew pozorom nie zawsze wyznacza odpowiednią drogę
Serce symbolem życia, w nim mieści się wszystko co czujesz
Podaruj je więc tylko temu kto go naprawdę potrzebuje
/Paweł Ciechanowski/
„Czas mnie nie goni”
Stoję na krawędzi. Wokół pustka. Nie ma nic.
Tylko jeden oddech śmierci szepcze mi.
Jeden krok, tyle trzeba, aby w końcu dostać się do nieba.
Wrzask. Rozglądam się. Kto to był?
Zaciskam powieki, powstrzymuję łzy…
Robię krok w tył, bo do przodu nie ma co iść.
To ja krzyczałam, uświadamiam sobie.
Padam na kolana, wbijam paznokcie w skórę dłoni.
Nie chcę umierać, bo czas mnie nie goni.
/Natalia Florek/
„Dwa kwiaty”
Pokażę Ci gwiazdę na niebie;
Jasną, piękną i wyrazistą,
A gdy nań spojrzysz, jak ja na Ciebie,
Ujrzysz naszą wspólną przyszłość.
Wyniesie nas w górę wiatr strugą cichą
Nad korony leśne, a ziemia krucha
Skryta pod księżycem, szepcze wichrom,
Co próbują nas podsłuchać:
Nie czas jeszcze.
I zaskoczy łąkę najzwyklejsza sowa,
Bo pod pierzyną nocy zacznie szlochać;
Spójrz tylko – powiem – zobacz:
Ona też nie umie wyznać, że kocha.
/Karol Janiga/
„Gwiezdny pył”
Cisza czarnej ciemnej nocy
Pęka wraz z wyrazem słów
Pięknych, zwykłych, lecz namiętnych
Lekki się wydaje znój
Jak kawałek tortu chwil
Wracam do miękkiego głosu
Z życia gdy nie miałem nic
Oprócz pragnienia rozgłosu
Czytam listy pożegnalne
Poszukuję literówek
Kocham Cię, nienawidziłem
Mówi skromnie gdzieś nagrobek
Ja nie patrzę już pod stopy
Obiecuję ciągle Ci
W przyszłość światłą, gwiazdozbiory
Wpatruję się, no i chwil
Takich jak przebyłem z tą
Co nazywam ciągle mą
Lecz nie na tym świecie ona
Zagubionym w prochu gwiazd
Chciałbym znaleźć jej ramiona
I pokochać jeszcze raz
/Jakub Przystasz/
,,Mury”
Ach, gdyby te mury mówiły,
ileż to by się stało!
Gdyby te mury mówi,
historii nie było by mało!
O królach, rycerzach, księżniczkach,
wojnach, pokojach i ślubach.
Nie groziła by wtedy wszechobecna nuda!
Jak dużo muszą wiedzieć!
Przecież w centrum historii od wieków muszą siedzieć!
Gdyby te mury mówiły,
zagadki by zaraz znikały!
Jako świadkowie najlepiej by nam opowiadały!
O szlakach handlowych, problemach,
o tym jak rósł Telemach,
kto w danym sporze miał rację!
Mielibyśmy informacje
o nie jednym zdarzeniu!
Lecz nie na darmo mówią o kamiennym milczeniu…
/Konstancja Hulak/
,,Ostatni ukłon”
-Witaj i żegnaj bracie! – tak mówi silny do kata,
z wdzięcznością oglądając blaski tego świata.
Jacyś przechodnie się zbierają
i stojącego pytają:
– Miecz ostry, czy to cię nie przeraża?
– Nie bardziej niż łyżka kucharza!
Nie ostrze mnie zabije, lecz ręka która je trzyma!
Kat coś pod nosem przeklina.
Ruch szybki, dźwięk dziwny, widać tylko błysk stali.
Tak umierają silni – ci którzy się nie bali.
/Konstancja Hulak/
,,Tren dla jaskółki”
Odeszłaś ma czarnopiórko…
Ach zbudź się droga jaskółko!
Zawsze byłaś wiosny zwiastunką,
chłopskiej stodoły opiekunką,
a gdy nisko latałaś,
deszcz wszystkim obwieszczałaś.
Twe dzieci już rozpoczęły kwilenie
i wołają cię niestrudzenie
jak Syzyf czekając końca swej pracy,
jak owce na halach umrą bez bacy!
Płaczę jaskółko! Czy tego nie widzisz?
Płaczę jaskółko! Czy z łez moich szydzisz?
Ciebie zimną biorę w moje ciepłe dłonie.
Teraz zaśpiewasz już tylko Persefonie…
/Konstancja Hulak/
„Ponary…
Drzewo wspomnień”
Czy wiesz mój Drogi, co tutaj się stało?
Czy wiesz, jak wielu ludzi cierpiało?
Ja tam byłem.
Ja wszystko widziałem…
Niejedną cichą modlitwę do Boga słyszałem.
Gdy padał strzał, ja razem z nim padałem
i każdego z patriotów czule żegnałem…
Świat może zapomnieć
O mnie…
O Tobie…
Wtedy cisza tego miejsca Ci o nich opowie.
Pamiętaj proszę i wspomnij czasami,
że zginęli za Polskę, którą tak kochali.
/Patrycja Kontek/
„To normalne”
Iskry odbijające się w oczach,
te uspane w pamięci.
Zapach palącego się ogniska,
śpiew ludzi marzących by jeszcze niejeden wieczór tak spędzić.
Tak to zapamiętałam i nie raczę zapomnieć,
obietnic tam danych i marzeń spełnionych
Lecz oddalam się od tych czasów,
trochę nikną w zapomnieniu.
Z czasem ta fatamorgana powraca jak wspomnienie dnia dzisiejszego…
Teraz już prawie nic nie jest takie same,
Jest inne… ale to normalne…
Ciepły dotyk ludzi wiecznie młodych, wolnych, mogących wszystko,
powraca jak ciepłe lato.
Mało prawdopodobne, a jednak… to normalne…
W końcu wszyscy się spotkamy i wspomnimy to minione lato.
/Izabela Sokołowska/
„Zaduma”
Złość z siłą strasznego karła
mimo, że dbamy o siebie
by wsparcie znaleźć w niebie,
w nurt życia się wszystkim nam wdarła.
Kiedy z miłością tęsknię za wiosną
a wirus spowalnia jej kroki
fundując nam wszystkim swe mroki
nadzieję mam w sercu, że radość i kwiaty urosną.
Kiedy dziś patrzę na świat,
mimo cierniowych dróg
przekroczę smutku próg
i uśmiech odejmie mi lat
Młodości…dodaj mi siły!
Niech nad smutku czarne chmury
ograniczeń ciężkie mury
obalę by świat był miły.
Choć wieści są jeszcze Hiobowe
to serce rwie się do góry
by wiarę przenosić nadal chmury
i czekać cierpliwie na nowe.
Romantyzm objawia swe lice!
Nam trzeba znów cenić przyrodę,
nie działać na jej wielką szkodę,
by przyszłość pisała następne przepiękne stronice.
/Rafał Wirkijowski/