Już po raz czwarty w pierwszych dniach czerwca, członkowie SKKT z naszej Szkoły mieli okazję aktywnie wypoczywać w Pieninach. Relację z Rajdu po pienińskich szlakach przygotowali następujący jej uczestnicy: M. Rychlicka, A. Niedźwiedzka, M. Mazurkiewicz, S. Kiełbowicz, K. Zyga.
Dzień 1
Jarosław 7 rano wyjeżdżamy. Gorlice, Nowy Sącz zwiedzamy. Dojechaliśmy na miejsce po dość długiej podróży, trochę padało, ale nie było burzy. Nad Krościenko się kierujemy, Trzy Korony zdobyć pragniemy. Konrad byku tempo nam hamuje, dzisiaj coś się kiepsko czuje. Sylwia grupę wciąż pogania, tak jak dzieci Superniania. No to kemping, namioty już rozłożone, Maciek bierze Paulinę za żonę. Wieczór już nadchodzi, nikomu to nie szkodzi.
Czas na termy się zbierać. „Wszyscy kąpielówki ubierać” – taki rozkaz teraz. Wiele atrakcji, trochę rekreacji. Gorąca woda zdrowia doda.
Pierwsza noc pod namiotami. Dzień był super, żałujcie, że nie byliście z nami!
Dzień 2
Rano pobudka, na śniadanie chińska zupka. Kanapki do plecaka pakujemy, po raftingu zjemy. Rafting – spływ pontonem wzdłuż Dunajca, ale były jajca! Wodą się chlapiemy, płyniemy wśród skałek, drugi w tym roku „lany poniedziałek”. Wędrówki nadszedł czas, Palenica wzywa nas.
Pan Bajan jak strzała mknie, on już na samej górze, my na samym dnie. Dużo słit fotek robimy, dobrze się przy tym bawimy. Z Szafranówki do Szczawnicy wyciągiem zjeżdżamy, zdjęcia nam robią, ale nie wyglądamy. Na pięcie się odwracamy, bo dychy nie mamy.
Na każdym szlaku pieczątki zbieramy, kolejne strony w książeczce GOT PTTK zapełniamy.
Na koniec ognisko, do namiotów mamy blisko. Martyna nie chce jeść kiełbasy, ciągle narzeka, że ma zakwasy. Takiej okazji przepuścić nie można, Aneta dobrze o tym wie, więc zakupiła kiełbasy dwie.
Uczta się kończy, dzień dobiega końca. Pokonaliśmy długą trasę, jutro też pokażemy klasę.
Dzień 3
Ostatni dzień nadchodzi, czas pakowania przychodzi. Zwijamy namioty, trochę przy tym roboty. Zaraz na rowery wsiadamy, w ostatnią trasę ruszamy. Na sprzęt długo czekamy, godzinę poślizgu mamy. Kilometr za kilometrem leci, jest bardzo pięknie, nigdzie nie ma śmieci. Brzegiem Dunajca do przodu ciśniemy, Magda wciąż pyta, kiedy coś zjemy.
W Szczawnicy kończy się trasa, Maciek po Grajcarku prawie na golasa hasa. Rowery i kaski idą do zwrotu, jesteśmy nieszczęśliwi, coraz bliżej powrotu. Teraz przychodzi na obiad pora, zamawiamy na wagę mięso i sałatkę z pomidora.
Do domu jedziemy, smutne miny mamy. Pewni jesteśmy, że za rok tu wrócimy!