27maja, rano we wtorek, rozpoczęła się węgierska przygoda naszej klasy (2c i zaprzyjaźnionych kolegów z 2e i 2f). Budapeszt, stolica Węgier, oczarował nas od pierwszej chwili – a ta chwila trwała dość długo – bo nie mogąc znaleźć hotelu jeździliśmy tam i z powrotem główną aleją miasta.
Środę spędziliśmy na zwiedzaniu najważniejszych zabytków Budapesztu. Zaczęliśmy od Placu Bohaterów, jednego z największych i najważniejszych w węgierskiej stolicy. Potem odwiedziliśmy park miejski, w którym podziwialiśmy zespół budynków w różnych stylach architektonicznych, a które przedstawiają najpiękniejsze zamki, rozsiane na terenie dawnych Węgier (czyli sięgających Słowacji, Chorwacji, Siedmiogrodu). Tu również spotkaliśmy najstarszego kronikarza Węgier, Anonimusa – wypisz wymaluj nasz Gall Anonim (może to byli bracia? ). Oczywiście uwieczniliśmy się razem z nim na zdjęciach. Tego dnia zobaczyliśmy też relikwie św. Stefana w bazylice, a ze wzgórza zamkowego i góry Gellerta podziwialiśmy panoramę Budapesztu. Dzień zakończyliśmy w parlamencie. Gmach parlamentu zbudowany został w stylu neogotyckim i robi niesamowite wrażenie. Jest to ogromna budowla, która rozsiadła się na 17 tys. metrów kwadratowych i świadoma swej urody przegląda się w falach modrego Dunaju. Udało się nam wejść do środka i podziwiać równie piękne i bogato zdobione wnętrza.
W czwartek podjechaliśmy do Godollo, miejscowości oddalonej od Budapesztu ok. 30. Tam zwiedziliśmy pałac w stylu barokowym, który służył jako letnia rezydencja cesarza Franciszka Józefa i jego małżonki, pięknej Sisi. Podczas prezydencji Węgier w Unii Europejskiej tam właśnie znajdowała się siedziba władz. Wieczorem natomiast podziwialiśmy nocną panoramę Budapesztu. Tego nie da się opisać słowami ani nawet zobaczyć na zdjęciach. Czuliśmy się jak w bajce. To koniecznie musicie przeżyć sami.
W ostatnim dniu zwiedziliśmy, niestety dość pobieżnie, Eger – urocze , stare miasto, słynące z wina i obrony przed Turkami. Malowniczą, choć dość wąską i krętą drogą, dotarliśmy do wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO, kompleksu jaskiń w Aggtelek. Ponieważ spóźniliśmy na umówioną godzinę dostał się nam przewodnik mówiący po węgiersku, czyli klops… Kto raz słyszał mowę naszych bratanków wie dlaczego . Ale co tam, Polak – Węgier dwa bratanki, więc szybko nawiązaliśmy nić porozumienia- i to bez szklanki! Ponad godzinna trasa wiodła nas w niesamowitej scenerii poprzez Rajski Korytarz, Salę Koronkową, Korytarz Nietoperzy i wreszcie Salę Koncertową, gdzie pokazywane jest widowisko światło i dźwięk. Podczas tego niepowtarzalnego koncertu światło wydobywa z ciemności różne formy stalaktytów i stalagmitów, które przez tysiące lat przybrały ciekawe kształty. Siedzieliśmy zasłuchani i zapatrzeni, a nasz przewodnik chcąc nam wynagrodzić trudności komunikacyjne, dołożył jedną piosenkę gratis. Niestety czas nieubłaganie szybko mijał, więc z żalem, opuściliśmy gościnną węgierską ziemię i późnym wieczorem wróciliśmy do Jarosławia. Teraz za to mamy co wspominać!!!