Ciemno tej nocy betlejemskiej było
Kiedy się Dziecię Boże narodziło
W jakiej pościeli my tę noc przespali
Żeśmy Bożego Syna nie witali
Spali my w smutku, jako i dziś śpimy
I betlejemskiej gwiazdy nie widzimy
Jedną noc w roku błyśnie nam na niebie
Kiedy idziemy z opłatkiem do siebie
Jedną noc w roku nie pali ogień
I mróz ostawia ciała ubogie
Jedną noc w roku miecz nie zabija
I pomór domy nasze omija
W świetle słów tej pastorałki, 20 grudnia, w auli naszego liceum, została wystawiona sztuka Bożonarodzeniowa, przygotowana przez Grupę teatralną pod kierunkiem ks. Pawła Serwańskiego. Wszyscy byliśmy pod dużym wrażeniem wielkiego talentu wokalnego, muzycznego i artystycznego naszej młodzieży.
Motywem przewodnim zaprezentowanego przedstawienia było oczekiwanie na Jezusa, który listownie zapowiedział swoje przybycie i polecił czekać z zapaloną świecą. Każdy rozpoczął swoje przygotowania: para młoda, ćwicząca pierwszy taniec, przesunęła ślub na Boże Narodzenie w nadziei przyniesionych przez Jezusa prezentów, dziewczyny udały się do solarium i na zakupy, burmistrzowie zamówili catering, żeby nie było wstydu, reżyser specjalnie zmienił tekst przedstawienia – wszyscy w całym zamieszaniu przeoczyli żebraka, w którego wcielił się Jezus. Każdy Go wypędzał, obrażał i odtrącał. Jedynie rodzina zwolnionego z pracy Marka i schorowanej żony oraz odtrąconej przez koleżanki Ani, była otwarta i przyjęła pod swój dach niespodziewanego gościa.
Kiedy przyszedł czas spotkania z Jezusem, rozpoczęły się pretensje i wyrzuty dlaczego On nie przyszedł. Zrezygnowani zgasili świece – symbol gotowości na spotkanie. Wówczas Jezusowy głos wybrzmiał donośnie i bardzo czytelnie – „byłem u Was a nie przyjęliście mnie. Przyszedłem jako żebrak. Byłem głodny i bezdomny, ale wyrzuciliście mnie i kazaliście przyjść innym razem. Byłem u Was ale nie przyjęliście mnie”. Po tych słowach, aktorzy wsłuchani w treść wiersza zawędrowali do rodziny, u której światło nie zgasło, gdzie Jezus został przyjęty.
W ciemności do siebie idziemy, w ciemności – Ja niemy i ty niemy
I ręce wyciągamy… I znowu się mijamy
W ciemności tak bolącej
Z ustami pełnymi mrozu
Z gardłem ściśniętym powrozem
Tak wędrujemy latami
Zanim się wreszcie spotkamy
Dotkniemy palców palcami
Jakbyśmy chwycili w dłonie po świeczce zapalonej
Wtedy spotkamy Ciebie Urodzonego w Betlejem..
– Zawsze ilekroć uśmiechasz się do brata i wyciągasz do niego rękę – jest Boże Narodzenie
– Jest ono zawsze, ilekroć milkniesz, by wysłuchać innych
– Zawsze, kiedy rozdajesz nadzieję.