III Rajd „Kopernika”- Sromowce Wyżne 2013 r.

W dniu 3.06.2013r rozpoczęliśmy III RAJD KOPERNIKA w Pieniny do miejscowości Sromowce Wyżne koło Szczawnicy, w którym udział wzięło 15 uczniów naszej szkoły pod opieką prof. Andrzeja Bajana.

 

 

 

DZIEŃ PIERWSZY:
Nasza przygoda rozpoczęła się w Jarosławiu o godzinie 6.00, Właściwie to 6.20 gdyż pan kierowca się nieco spóźnił. Pierwszy postój mieliśmy w Przeworsku, dlatego, że tam właśnie dołączyła do nas dwójka uczestników, po tym już nic nie było w stanie nas powstrzymać! Przejeżdżaliśmy przez kolejne miejscowości: najpierw Duklę, później Gorlice, Grybów, Nowy Sącz, Krościenko nad Dunajcem, po czym w końcu dotarliśmy do Szczawnicy. Podczas drogi doszliśmy do wniosku, że ze względu na ciągle pogarszającą się pogodę pierwszą noc spędzimy w schronisku, ale druga noc będzie już hardcorowa i śpimy w namiotach.
Ze Szczawnicy wyruszyliśmy na pieszą wycieczkę, wszyscy byli dość zmęczeni po podróży, ale koszmar dopiero miał się zacząć…
Poruszaliśmy się niebieskim szlakiem, najpierw zajrzeliśmy do schroniska „Orlica”, ponieważ profesor chciał sprawdzić czy coś się w nim zmieniło odkąd był tam ostatnim razem, po tym krótkim zwiedzaniu ostro wystartowaliśmy, w końcu naszym celem jest SZAFRANÓWKA (742m n.p.m.)!! wędrowanie nie obyło się bez przygód, gdyż ze względu na warunki atmosferyczne szlak był bardzo BŁOTNISTY, z początku szło się przyjemnie ale trochę nudno, jednak kiedy tylko pojawiło się bardziej strome podejście – zaczęło się dziać. Było tak ślisko, że aby utrzymać się na nogach łapaliśmy się wszystkiego, co było pod ręką: drzew, krzaków a niektórzy nawet trawy. Część osób w miarę szybko poradziła sobie z wzniesieniem, byłam jedną z nich, i kiedy spojrzałam w dół na resztę ślizgających się i nie mogących sobie poradzić z wyjściem uczestników poczułam, że BYŁO WARTO!

Po wielu trudach dotarliśmy na Szafranówkę, później przeszliśmy na Palenicę (722m n.p.m.)  z której tylko najwytrzymalsi zeszli na nogach, pozostali zjechali kolejką do Szczawnicy, skąd pan kierowca zabrał nas do schroniska w którym spędziliśmy noc. Po pierwszym dniu wszyscy myśleliśmy: ALEŻ PROFESOR DAŁ NAM WYCISK! Później do nas dotarło, że to było nic w porównaniu do tego co działo się w późniejszych dniach..


DZIEŃ DRUGI:
Już 9.00! Pobudka! Dzisiaj rowery! To brzmiało wtedy tak niewinnie…
Dzień był deszczowy, o godzinie 10.00 w Sromowcach Niżnych obok pola namiotowego czekały już na nas rowery, więc wyruszyliśmy! Jechaliśmy przełomem Dunajca, następnie pojechaliśmy do Szczawnicy, gdzie zjedliśmy obiad, później udaliśmy się do Leśnicy a z niej do Czerwonego Klasztoru, gdzie profesor przygotował dla nas wyjątkowo nieprzyjemną trasę. Poruszaliśmy się niebieskim szlakiem, na którym panowały równie trudne warunki co wcześniejszego dnia. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że ponad godzinę pchaliśmy rowery pod stromą górę! Podczas tej drogi wszyscy przechodzili kryzys, wszyscy za wyjątkiem profesora Bajana, który szyderczo się z nas śmiał i powtarzał, że nie ma lipy (swoją drogą nie wiem dlaczego, szliśmy przecież parkiem narodowym i lip było pod dostatkiem). Zjazd był o wiele ciekawszy, gdyż nie obyło się bez tzw. „wywrotek”, „driftów” i poślizgów.. Przynajmniej było śmiesznie!
Około godziny 16 byliśmy już w schronisku, tam przekonaliśmy profesora żebyśmy odpuścili sobie namioty jeszcze jedną noc.


DZIEŃ TRZECI:
Wstaliśmy o 7.30, ok. godziny 9 dojechaliśmy do Sromowców Niżnych, skąd rozpoczęliśmy wyprawę na Trzy Korony. Tego dnia nie mieliśmy żadnych przygód podczas wchodzenia, niestety nie wszyscy podołali zadaniu – dwójka uczestników wymiękła. Najpierw szliśmy żółtym szlakiem do przełęczy „Chwała Bogu” (780m n.p.m.). Później odbiliśmy na szlak niebieski którym doszliśmy do Okrąglicy (982m n.p.m.) ze szczytu zeszliśmy do Krościenka przez przełęcz „Chwała Bogu”.
O godzinie 13.30 mieliśmy zaplanowany rafting, czyli spływ pontonem po Dunajcu ze Sromowiec do Szczawnicy. Jedna z najciekawszych atrakcji, wszystkim się podobało mimo lodowatej wody w Dunajcu 
Ostatnią noc też spędziliśmy w schronisku, bo stwierdziliśmy, że to bez sensu rozkładać namiot na jedną noc.


DZIEŃ CZWARTY:
W czwartek profesor również nie dał nam odpocząć..
O godzinie 10.00 spakowani i przygotowani na powrót do rzeczywistości wyruszyliśmy do Jaworek, stamtąd przez Wąwóz Homole dotarliśmy na Wysoką – najwyższy szczyt Pienin (1050m n.p.m.), a następnie do Szczawnicy gdzie już czekał na nas pan kierowca. Cala czwartkowa trasa zajęła nam blisko 5 godzin, na szczycie nic nie widzieliśmy, gdyż było mgliście ale i tak było warto. Cali i zdrowi dotarliśmy do Jarosławia około godziny 21.00. Świetnie się bawiliśmy i DZIĘKUJEMY ZA WSPANIAŁĄ WYCIECZKĘ !!!!

 

Adrianna Sas

 

Dodaj komentarz