Dziennikarska opanowała Kraków

Na weekendowe warsztaty wybrała się pierwsza i druga klasa dziennikarska. Wczesna pobudka, podróż i brak kawy nie pozbawiły nas energii przez bardzo długi czas.

              Zaraz po przyjeździe do Krakowa, który jeszcze świecił pustkami na ulicach (dotarliśmy naprawdę wcześnie), udaliśmy się na Wiślną 12 do Tygodnika Powszechnego.  Przywitał nas Błażej Strzelczyk. Dla niektórych było to pierwsze spotkanie z mistrzem wywiadu, dla innych warsztaty z Błażejem to niemalże rutyna. Celem warsztatów było stworzenie naszej autorskiej gazety. Po podzieleniu się na grupy ruszyliśmy na miasto w poszukiwaniu materiałów. Publicystyka, sport, kultura, reportaż, kraj, miasto. Jak kraść to miliony – postanowiliśmy dać z siebie maksimum i umieścić w gazecie wszystkie najważniejsze działy typowego czasopisma. Rozmowy z cudzoziemcami lub bezdomnymi niektórym zapadną głęboko w pamięci. Wszystkie materiały miały być gotowe na godzinę 1300. Niestety, to się nie udało. Całe szczęście tylko to. „Jaki tytuł?!” „Daj akapit!” „Mówiłam, żebyś tego nie pisał!” „Wysyłaj ten tekst bo czas mija!” „Zmień czcionkę!” To tylko niektóre ze sformułowań, które przez kilka godzin rozbrzmiewały w redakcji Tygodnika Powszechnego. Warto dodać, że w składaniu gazety pomógł nam absolwent „Kopernika” – Kuba Pilch
              Zaraz po wyjściu z Tygodnika pojechaliśmy na Kopiec Kościuszki, naszym kolejnym „targetem” był RMF FM. Oczywiście bez jakiejkolwiek przerwy, nawet na zjedzenie hot-doga czy frytek.   Marek Balawajder (pomimo naszych przygotowań) nie odpytał nas z ministrów. Dużo za to opowiadał. Nie obyło się bez sprawdzenia naszej wiedzy o aktualnych wydarzeniach z Polski i świata (w końcu mieliśmy zajęcia z radiowym dyrektorem informacji). Sprawnie jednak odpowiadaliśmy na stawiane nam pytania i nie daliśmy się „zagiąć”. Pan Balawajder zorganizował nam wycieczkę po stacji, co było dla nas przeżyciem wyjątkowym. Przecież nie każdy może wejść do budynku RMF-u, porozmawiać z serwisantami i zobaczyć jak wyglądają, a przede wszystkim pracują „niewidzialne” głosy. O godzinie 1800 cała Polska mogła usłyszeć nasze oddechy w radiu, ponieważ zostaliśmy wpuszczeni zaledwie kilka metrów od mikrofonów podczas wejścia „live” Joanny Meus i Marcina Jędrycha. „Dużo czytajcie i orientujcie się co się dzieje w świecie!” – tymi słowami pożegnał nas Marek Balawajder, a my spod Kopca Kościuszki wyjechaliśmy w stronę naszego hostelu.
              Nawet nasi sportowcy byli zmęczeni ciągnięciem walizek przez połowę Krakowa. Po zameldowaniu ruszyliśmy na rynek, by wykorzystać (zdecydowanie zasłużony) czas wolny. Kebaby i McChicken’y zaspokoiły całodzienny głód. Mogliśmy napawać się pięknem rynku podczas jarmarku. Byliśmy niezwykle zadowoleni z terminu warsztatów (połowa grudnia). Kraków o tej porze, pomimo przeszywającego zimna i szalejącego wiatru, jest naprawdę piękny. Dało się poczuć „ducha świąt”, kiedy przechodziliśmy między bożonarodzeniowymi straganami oraz przemierzaliśmy cudnie ozdobioną ulicę Floriańską. O 2300  zatańczyliśmy belgijkę pod Kościołem Mariackim dając radość sobie i przechodniom, którzy śmiali się razem z nami. Śpiewnym krokiem dotarliśmy prosto do łóżek, które po całym dniu zajęć podziałały na nas jak magnesy.

 
              Następny dzień rozpoczęliśmy od jedzenia w Maku (tak na marginesie: McDonald był dla niektórych jedynym źródłem pożywienia przez te dwa dni).  Znowu trafiliśmy do Tygodnika Powszechnego, tym razem na wykłady z Pawłem Mrożkiem, byłym reporterem TVP. Niektórym noc dała się we znaki, ale kofeina śpieszyła im z pomocą. Poruszyliśmy ważne tematy dla każdego dziennikarza: obiektywność w mediach, stosowność poruszania często kontrowersyjnych spraw, co wolno, a czego nie wolno publikować oraz po prostu jak być dobrym dziennikarzem, a przede wszystkim dobrym człowiekiem. „Dziennikarz musi być uczciwy” – z tym przesłaniem zostawił nas Paweł Mrożek. Pożegnaliśmy się z nim oraz Błażejem Strzelczykiem, ostatni raz podczas warsztatów rzuciliśmy okiem na pokój redakcyjny Tygodnika, w którym piszą jedne z najlepszych piór w Polsce i… pojechaliśmy dalej.
              Potem mogliśmy się poczuć bardziej dorośli niż na co dzień, bowiem pojechaliśmy na Uniwersytet Jagielloński. Pani Agnieszka Całek i Małgorzata Lisowska poświęciły nam więcej czasu niż było to przewidziane. Bardzo chętnie odpowiadały na zadawane pytania odnośnie seriali czy blogerów. Dyskusja o takich youtuberach jak Gonciarz czy Mietczyński nie miała końca. Nie spodziewaliśmy się, że wykładowczynie Uniwersytetu Jagiellońskiego tak dobrze orientują się w świecie YouTube’a. Dużo emocji wzbudziło poruszenie tematu o serialach. Gra o Tron, Breaking bad, Twin Peaks, Sherlock, House of Cards i jeszcze wiele, wiele innych… Panie zawodowo zajmują się „narratologią” czyli nauką o fabułach seriali. Każdy z tytułów rozkładaliśmy na czynniki pierwsze, nieustannie dziwiąc się, że to, co robimy popołudniami (a czasami nocami) oglądając ulubione seriale, może być nauką! Żałowaliśmy, że musieliśmy opuścić UJ, kiedy wymiana zdań trwała w najlepsze, ale mamy nadzieję, że jeszcze zawitamy na Wydział Zarządzania i Komunikacji Społecznej
              Ostatnie półtorej godziny w Krakowie wykorzystaliśmy na zjedzenie obiadu. Podziękowaliśmy za wszystko naszym ukochanym opiekunkom i wsiedliśmy w autobus, ale nikt nie chciał się rozstawać z „miastem królów”.  Wyczerpani i mokrzy, ale najedzeni i pełni wspaniałych wspomnień oraz nabytego doświadczenia, wróciliśmy do naszych domów.

 

Wiktoria Florek

Brak możliwości komentowania.