O godzinie 6.00 pod bramę MOSiRU zajechał po nas czerwony mini autobus, który miał być naszym środkiem transportu przez dwa kolejne dni naszej wycieczki. Celem naszej podróży był Lublin-miasto,w którym każdy zapragnął być już studentem. Z mała pomocą przechodniów udało nam się dotrzeć na Wydział Biologii i Biotechnologii UMCS, na którym spędziliśmy 3 kolejne godziny naszego życia. Po przyjściu od razu podzieliliśmy się na "równe" grupy i każda poszła w swoja stronę.
Pierwsze spotkanie mieliśmy można by rzec z prawdziwym naukowcem, mężczyzną bardzo zaangażowanym w swoja pracę. Dzięki niemu mieliśmy możliwość zapoznania się z działaniem mikroskopu elektronowego. Mogliśmy zobaczyć jadro komórkowe,mitochondria czy chloroplasty. Większość z nas miała okazje po raz pierwszy zobaczyć "z bliska" wnętrze komórki.
Następnie pod swoje skrzydła wziął nas prof.dr hab. Jerzy Rogalski. Dzięki Panu profesorowi mogliśmy odwiedzić prawie wszystkie pomieszczenia wydziału biotechnologii.Niektórzy z nas mogli nauczyć się obsługiwać profesjonalne pipety czy zmieniać "dom" hodowanych tam grzybów. Dużym zdziwieniem dla nas początkujących biologów było to iż wiedzieliśmy jak nazywają się niektóre urządzenia, czy też procesy powielania DNA. Chwile spędzone na UMCS na pewno zapamiętamy na długo i będziemy wspominać z wielkim uśmiechem na twarzy.
Następnie pod swoje skrzydła wziął nas prof.dr hab. Jerzy Rogalski. Dzięki Panu profesorowi mogliśmy odwiedzić prawie wszystkie pomieszczenia wydziału biotechnologii.Niektórzy z nas mogli nauczyć się obsługiwać profesjonalne pipety czy zmieniać "dom" hodowanych tam grzybów. Dużym zdziwieniem dla nas początkujących biologów było to iż wiedzieliśmy jak nazywają się niektóre urządzenia, czy też procesy powielania DNA. Chwile spędzone na UMCS na pewno zapamiętamy na długo i będziemy wspominać z wielkim uśmiechem na twarzy.
Po zajęciach myśleliśmy jedynie o jedzeniu, więc kolejnym celem naszej wędrówki był lubelski rynek gdzie każdy poszedł w swoja stronę.
Z najedzonymi brzuszkami byliśmy gotowi do dalszej drogi. Czerwonym autobusem dotarliśmy do Ogrodu Botanicznego UMCS, w którym mogliśmy odpocząć i spokojnie porozmawiać. Z ogrodu na piechotę udaliśmy się do naszego pensjonatu.
Z najedzonymi brzuszkami byliśmy gotowi do dalszej drogi. Czerwonym autobusem dotarliśmy do Ogrodu Botanicznego UMCS, w którym mogliśmy odpocząć i spokojnie porozmawiać. Z ogrodu na piechotę udaliśmy się do naszego pensjonatu.
Drugi dzień myślę,że każdy z nas przeżył indywidualnie.Dwie godziny spędziliśmy zwiedzając Obóz Koncentracyjny-Majdanek. To co tam zobaczyliśmy do tej pory widzieliśmy tylko w filmach czy w książkach. Mało kto z nas odważył się tam rozmawiać czy śmiać. Wszyscy byliśmy bardzo poruszeni tym co tam zastaliśmy. Największe wrażenie wywarło na nas Mauzoleum, gdzie naszym oczom ukazały się prochy tysiąca spalonych ciał.
Tym smutnym akcentem pożegnaliśmy Lublin i udaliśmy się do Kazimierza Dolnego. Do którego nie mogliśmy dojechać. Nie chce napisać, że zabłądziliśmy ale wjechaliśmy nie w tą drogę która należało. Na szczęście my dzieci XXI wieku uratowaliśmy kierowce i przy pomocy GPS w telefonie znaleźliśmy właściwy kierunek naszej podróży. Kazimierz powitał nas piękną pogodą i ładnymi widokami. Kolejne wolne chwile które mieliśmy do dyspozycji każdy wykorzystał inaczej, jedni spacerowali po rynku, jeszcze inni coś jedli, a Ci bardziej leniwi odpoczywali leżąc nad brzegiem Wisły. Tak skończył się nasz piękny "wakacyjny" sen.
Do Jarosławia wróciliśmy zmęczeni i pełni wrażeń.