Zapalony fotograf, miłośnik przyrody, modelarski perfekcjonista, pasjonat sportu. Ale przede wszystkim nauczyciel. I to nauczyciel z powołania. Swoim poświęceniem i pasją mógłby obdzielić wiele osób… tak też robił.
Prof. Janusz Nowacki urodził się 16 sierpnia 1933 roku w Przemyślu. Po ukończeniu studiów na AWF-ie w Krakowie rozpoczął pracę w jarosławskim Koperniku. Jego zaraźliwy zapał i poświęcenie szybko zaczęły przynosić efekty- zarówno na szczeblu wojewódzkim, jak i ogólnopolskim. Jak nikt inny potrafił zaszczepić w uczniach miłość do sportu- od siatkówki po lekkoatletykę. Dzięki licznym sukcesom szkolna sekcja mogła zostać przekształcona w Międzyszkolny Klub Sportowy. Organizował wycieczki, podczas których mógł połączyć miłość do sportu i przyrody z miłością do fotografowania. Coroczne obozy kajakowe i harcerskie cieszyły się olbrzymim zainteresowaniem. Kajak profesora różnił się od pozostałych. Otóż.. sam go zbudował. Razem z młodzieżą przemierzał polskie rzeki i jeziora. Dziś kajaki pokryły się już kurzem, zapomniane w ciemnej, szkolnej piwnicy… Plan dnia prof. Nowackiego najczęściej wyglądał następująco: szkoła, obiad w domu i… znowu szkoła. Uczniowie chętnie poświęcali swój wolny czas na sprzątanie boiska czy grabienie liści. Pracowali i oni, i sam nauczyciel. W wolnych chwilach budował okręty- modele, będące wierną kopią oryginałów. Do tego potrzebne było nie tylko dłuto i materiały, ale przede wszystkim talent, precyzja i wytrwałość w dążeniu do perfekcji. Wielką frajdę sprawiała mu także jazda motocyklem. Jednak mając na względzie wrażliwe nerwy żony wymienił ukochany pojazd na coś mniej ekstremalnego-rower. Miał słabość do pięknych kobiet. Słabości tej lubił ulegać- fotografując, oczywiście. Jednak jego największa pasja, jaką było utrwalanie wszystkiego na kliszy, wybiegała o wiele dalej. To dzięki niemu zachowało się wiele przedwojennych zdjęć z historii szkoły- w tym fotografie pochodzące z końca XIX wieku. Jest również autorem niemal wszystkich tabli i portretów, widocznych na korytarzach Kopernika. Dokumentowanie życia szkoły uważał zresztą za swoje powołanie. Pozostawił po sobie mnóstwo albumów- ręcznie robionych, ze starannie wypalanymi napisami: ,,Wydarzenia z życia szkoły”, „Wycieczki”, ,,Obozy kajakowe”, ,,Obozy Harcerskie..” W samodzielnie wykonanych albumach znajdują się samodzielnie wykonane fotografie- ostatnie z 2004 roku, kiedy był już na emeryturze. Żadne zdjęcie nie jest pozostawione bez opisu- staranna kaligrafia informuje kto, gdzie i kiedy. Fotografował wszystko i wszystkich- zabawy studniówkowe, szkolne dni kobiet, zjazdy absolwentów, uczniów podczas pisania matury, uczniów podczas lekcji, wycieczek, uczniów na szkolnym boisku i oczywiście.. jarosławskie konkursy miss piękności. Chcąc podzielić się swoją pasją z innymi, zorganizował szkolne kółko fotograficzne. Szkolił młodzież w tym zakresie, zdobywał sprzęt, a nawet urządził ciemnie. Przez całe życie ani na chwilę nie zwolnił tempa. W końcu musiał.. Najpierw nasilający się ból w nodze- może samo przejdzie? Nie przechodziło. Dalej szpital, badania i długie oczekiwanie… Wreszcie diagnoza. Bezlitosna. Nowotwór, który zaatakował ciało profesora, zazwyczaj dotyka dzieci i bardzo młodych ludzi. W tym przypadku było podobnie- skoro człowiek ma tyle lat, na ile się czuje, prof. Nowacki zmarł bardzo młodo. Pogodny, skromny, zawsze uśmiechnięty- taki był za życia i taki pozostał w obliczu śmierci. Pozytywne nastawienie nie opuściło go nawet wtedy, gdy w celu uniknięcia przerzutów jego noga uległa amputacji.. do końca wierzył, że kule pozwolą mu normalnie funkcjonować przez następnych kilka lat. Tak się nie stało. Zmarł 7 marca 2006 w otoczeniu najbliższej rodziny. Jego zasługi, za życia docenione licznymi medalami, Jarosławem, a nawet nagrodą Ministra Edukacji były niczym, w porównaniu z uznaniem i szacunkiem ludzi, których uczył w ciągu długich lat pracy. 9 marca na jarosławskim Starym Cmentarzu zmarłego żegnała rodzina, przyjaciele, pracownicy szkoły i byli uczniowie. To z ich inicjatywy, już 16 kwietnia tego roku przed głównym wejściem do Kopernika stanie ławeczka poświęcona pamięci tego niezwykłego Nauczyciela. Stare przysłowie indiańskie mówi, że człowiek dotąd żyje, dopóki jest obecny w myślach i sercu rodziny, przyjaciół, znajomych. Zatem Ty Panie Profesorze nigdy na dobre nie odszedłeś…Stałeś się częścią nas i historii, którą razem tworzymy.
Patrycja Wieczorkiewicz