,,Bieszczadzkie powitanie jesieni w Bukowcu” – tak był zatytułowany tegoroczny Złaz, który odbył się w dniach 26 – 27 września. To już szósta z kolei edycja Złazu Turystycznego Szkół Jarosławskich.
W poniedziałek rano o godzinie 7:00 przed halą MOSiR zebrała się dość spora, żądna przygód grupa młodzieży. Organizatorami tej imprezy były: Szkolne Koło PTTK przy Gimnazjum nr 1, Szkolne Koło PTTK przy I Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika i Zespół Szkół Ekonomicznych w Jarosławiu. Ponadto w wędrówce brały udział takie szkoły jak: Zespół Szkół Technicznych i Ogólnokształcących, Zespół Szkół Plastycznych, Zespół Szkół Drogowo-Geodezyjnych i Licealnych, Zespół Szkół Budowlanych i Ogólnokształcących w Jarosławiu, młodzież z PSSOU, Gimnazjum Publiczne w Piwodzie oraz zaprzyjaźnione Liceum Ogólnokształcące z Ropczyc. Łącznie z opiekunami były 154 osoby, więc podzielono nas na 3 grupy, które szły różnymi trasami.
Po kilku godzinach marszu, wypełnionych rozmową, śmiechem, podziwianiem niezwykłych uroków Bieszczadów dotarliśmy do Dołżycy, skąd autokary zabrały nas do Bukowca. Jak co roku ta impreza miała charakter biwakowania, lecz z powodu chłodnych, wrześniowych nocy zrezygnowano z nocowania pod namiotami i postanowiono zatrzymać się w ośrodku „Solinka” w Bukowcu. Kiedy przybyliśmy na miejsce, czekał na nas posiłek, którym był bigos. Syty, przepyszny bigos, za którego smak osobiście ręczę. Następnie odbyły się konkursy: plastyczne, krajoznawcze oraz muzyczne.
Kiedy nastał wieczór przedstawiciel grupy „Trzask” z wielkim entuzjazmem opowiadał o podróży do Brazylii. Zaraz po nim dziewczyny z „Kopernika” pięknie przedstawiły nam tereny, w których się znajdowaliśmy, czyli Bieszczady. Następnie nasza uczennica, Ola Twardowska, opisała swoje wrażenia z dwumiesięcznego pobytu w Ekwadorze. Na koniec Kacper Zabłocki i Jakub Kosiński z naszego Liceum, zaprezentowali film z ciekawej pasji, jaką jest kolarstwo górskie. A później nastał długo wyczekiwany czas, czyli pieczenie kiełbasek na ognisku. Rewelacyjne towarzystwo, melodia gitary, śpiewy, blask ogniska cudownie wpłynęły na nasze nastroje. Można by było siedzieć tak do białego rana, lecz trzeba było się kłaść do łóżek, bo rankiem ruszyliśmy w góry.
Po wykwaterowaniu, autokary zawiozły nas do stóp szczytu Korbania (894 m n.p.m.), który z łatwością zdobyliśmy. Po postoju, delektowaliśmy się pięknem otoczenia i ruszyliśmy w dalszą wędrówkę. Odwiedziliśmy pobliską cerkiew w Łopience, gdzie poznaliśmy jej historię. Następnie ruszyliśmy do autokarów, które przypomniały nam, że trzeba wracać do szarej codzienności. To były tylko dwa dni, ale jestem pewna, że za każdym razem, jak sobie o nich przypomnę, to będzie pojawiał się na mej twarzy uśmiech. Zostały bowiem wspaniałe wspomnienia…
Wiktoria Maciejewska