Warsztaty dziennikarskie są zawsze nieprzewidywalne – do tego przyzwyczailiśmy się już wszyscy. Przyjazd dziennikarzy Polsat News do Jarosławia przeszedł jednak nasze najśmielsze oczekiwania. Nikt bowiem nie przypuszczał, że najbardziej emocjonujące i niezapomniane warsztaty odbędą się właśnie w szkolnej auli. „Jak w bajce” – mówią ci, których Radosław Kietliński przekonał, że warto walczyć o marzenia, bo znajdują się one w zasięgu ręki i wystarczy tylko po nie sięgnąć.
Warsztaty od początku zapowiadały się interesująco. Czekaliśmy na nie z napięciem również dlatego, że z dziennikarzy, których przyjazdu wcześniej oczekiwaliśmy, pojawił się na początku tylko Radosław Kietliński – szef informacji Polsat News i korespondent wojenny. Należałoby napisać: „tylko i aż Radosław Kietliński”. Dziennikarz Polsat News zaskoczył przede wszystkim otwartością i bezpośredniością – niezależnie od tego, co było w danym momencie tematem dyskusji. Myślę, że było to zaskakujące szczególnie dla drugoklasistów, trzeba przecież pamiętać, że klasa I spotkała się z tym niezwykłym człowiekiem już w czasie warsztatów w Warszawie. W pewnym sensie wiedzieli więc, czego mogą się spodziewać. My nie – doznania były zatem jeszcze mocniejsze. Można by powiedzieć, że przed jego przyjściem siedzieliśmy w auli trochę zniecierpliwieni – czas mijał, coraz trudniej było utrzymać skupienie, u niektórych widać było nawet małe rozprężenie. Nagle – skrzypnięcie drzwi i dynamiczne kroki. Od tego momentu była już pełna mobilizacja – aż do godziny 13. Więcej emocji czekało na gimnazjalistów – kandydatów do klasy dziennikarskiej, których o 15 czekała jeszcze rozmowa kwalifikacyjna.
Zgodnie z planem piątkowe spotkanie z Radosławem Kietlińskim dotyczyło głównie jego pracy jako korespondenta wojennego. Opowiadał o swoich niezliczonych podróżach po krajach, których nie znajdziemy w rankingach atrakcji turystycznych. Krajach, w których dziennikarz pojawia się przede wszystkim po to, by mówić głosem osób, których pełne cierpienia, nie dające się zapomnieć historie nie trafią do świadomości ludzi mieszkających kilka, kilkanaście tysięcy kilometrów dalej. To nie były zwyczajne opowieści o wojnie, które słyszeliśmy lub czytaliśmy wiele razy. Historie opowiedziane przez Radosława Kietlińskiego oddziałują bowiem przede wszystkim swoim realizmem, bogactwem szczegółów. Imiona, nazwiska, nazwy miast, daty – wszystko to sprawia, że przestajemy postrzegać wojnę jako coś, co nas nie dotyczy. Po obejrzeniu zdjęć Piotra Andrewsa czy Sebastiao Salgado po prostu nie mogliśmy zapomnieć opowieści dziennikarza Polsat News. Milczeliśmy, wciąż pod wpływem obrazu wojny, który wyłonił się ze słów i zdjęć. Jednak Radosław Kietliński nie pozwolił nam milczeć – wymagał od nas pełnego skupienia i zaangażowania. Mieliśmy zadawać pytania, wchodzić w dyskusję, pokazać, że potrafimy logicznie myśleć, wyrazić swoje zdanie. Pokazując swoją szeroką wiedzę w wielu dziedzinach, przekonywał, że musimy przede wszystkim dużo czytać, bo to najważniejsze w tym zawodzie. Na koniec piątkowych warsztatów kazał nam się przygotować na następny dzień, który zapowiadał się jeszcze bardziej interesująco.
Kiedy wracaliśmy do domu (wciąż wymieniając komentarze na temat tego, co zobaczyliśmy i usłyszeliśmy), na gimnazjalistów czekało już dużo poważniejsze zadanie. Rozmowa kwalifikacyjna do klasy dziennikarskiej zawsze wiąże się z stresem i niepewnością. Już po wykładzie Radosława Kietlińskiego było oczywiste, że nie jest to typ „dobrego wujka”, który będzie powtarzał każdemu: „jesteś świetny”, „jestem na tak” , „zrobisz kiedyś karierę w tym zawodzie” itd. Konkretny, wymagający i szczery – takie właśnie oblicze pokazał gimnazjalistom. Wymieniali ministrów w rządzie, opisywali swoje zainteresowania i odpowiadali na proste pytania w języku angielskim, a dziennikarz Polsat News słuchał i oceniał. Wielu kandydatów zrobiło naprawdę dobre wrażenie i to zapewne oni będą się od września nazywać klasą I „i”. Ale nie odbiegajmy za daleko w przyszłość… W końcu gimnazjaliści też wrócili do swoich domów – pełni wrażeń i emocji. My w tym czasie zagłębialiśmy się w tajniki przeglądarek internetowych i wchodziliśmy coraz głębiej w historię mediów, a zwłaszcza telewizji, o której mieliśmy rozmawiać następnego dnia. Dobre przygotowanie to w końcu połowa sukcesu.
Surowej oceny Radosława Kietlińskiego obawialiśmy się chyba najbardziej. W sobotni poranek na aulę weszliśmy dość niepewnie, niektórzy gorączkowo przypominali sobie kluczowe informacje z historii telewizji, inni komentowali wydarzenia z poprzedniego dnia. Kolejny raz dynamiczne wejście dziennikarza i znów niespodzianka. Pierwsza, ale nie ostatnia tego dnia. Przede wszystkim interesujące zajęcia – zmuszające do logicznego myślenia, kojarzenia faktów, szybkiego reagowania. Trochę ćwiczeń praktycznych, teorii, ale więcej przykładów i dziennikarskich anegdot, do tego oczywiście zdjęcia. Skrzypnięcie drzwi oznacza, że dołączył do nas kolejny gość. Michał Stela – reporter krakowskiego ośrodka Polsat News poprowadził drugą część zajęć. Opowiadał przede wszystkim o pracy reportera w terenie – jej dobrych i złych stronach. Podawał przykłady współpracy między konkurencyjnymi stacjami, ale także opisywał problemy, które mogą się przytrafić, gdy sprzęt przestaje działać albo do emisji materiału zostało kilka minut, a plik jeszcze się ładuje. Opowieść Michała Steli wciąż ubarwiał operator Polsatu Marek Nieradka, który do auli przyszedł najpóźniej, trzymając na ramieniu profesjonalną kamerę. Kamera ta, choć należy do najlżejszych, była dla nas wyjątkowo ciężka – mało kto był w stanie ją utrzymać przez dłuższy czas. Wzbudziła ona oczywiście ogromne zainteresowanie, zwłaszcza, że właśnie tą kamerą miał zostać nakręcony film o naszej klasie, szkole i Jarosławiu.
O 14 zarządzono ponad godzinną przerwę. Dla nas był to czas na to by coś zjeść oraz przygotować się psychicznie do wypowiedzi przed kamerą i kręcenia filmu. Po przerwie wróciliśmy do szkoły, wprawdzie przez chwilę mocowaliśmy się z głównymi drzwiami, ale w końcu szczęśliwie znaleźliśmy się w auli. Tam przyszła pora na przygotowanie do nagrania. Wybraliśmy 10 osób, które miały wypowiadać się przed kamerą. Razem z dziennikarzami przeszły one do sali nr 19, gdzie nagrywaliśmy wypowiedzi. W rolę reportera wcielił się Michał Pilch – tegoroczny absolwent klasy dziennikarskiej. Pozostali czekali w auli na dalszy rozwój wydarzeń. Były oczywiście drobne pomyłki, zła postawa ciała, ale nad wszystkim udało się zapanować. Wróciliśmy do auli i stamtąd, już w pełnym składzie, ruszyliśmy na jarosławski rynek. Tam mieliśmy dokończyć materiał. Pod ratuszem nakręciliśmy ostatnią scenę i niestety musieliśmy się rozstać z naszymi gośćmi. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcia, krótka pochwała, a potem pożegnanie z ekipą Polsat News. Pozostały nam przede wszystkim niesamowite wrażenia, bo takich warsztatów jeszcze nie było, ale… będą – i to w niedalekiej przyszłości. Radosławowi Kietlińskiego powiedzieliśmy „do zobaczenia” i czekamy na jego przyjazd jesienią. To, jakich gości przywiezie, niech pozostanie naszą słodką tajemnicą.
[nggallery id=53]