1. czerwca 2011r. – kolejny Dzień Dziecka. Jednak niejeden z nas, uczniów klasy akademickiej oraz klasy matematyczno – geograficznej niezbyt przyjemnie rozpoczął ten dzień. A to wszystko za sprawą bardzo wczesnej pobudki, co dla niektórych jest prawdziwą udręką. Aczkolwiek sama świadomość tego, iż za kilka godzin wyruszymy na wycieczkę do Lwowa, sprawiała, że na naszych niewyspanych twarzach mimowolnie malował się uśmiech.
Około godz. 6.00 większość wycieczkowiczów zgromadziła się pod halą MOSiR w Jarosławiu. Jak zwykle nie obeszło się bez drobnych komplikacji i opóźnienia, lecz, gdy już wszyscy dotarli mogliśmy zająć miejsca w autokarze i ruszyć w trasę.
Pomimo wczesnej pory podróż mijała nam całkiem przyjemnie. Tradycją każdej wycieczki stało się wspólne śpiewanie, któremu towarzyszyły dźwięki gitary, wydobywające się spod ręki Beaty, Dawida oraz Kasi. Tę zabawną część wyjazdu musieliśmy zakończyć, gdy zaczęliśmy się zbliżać do głównego celu wycieczki. Dojeżdżając do Lwowa nie dało się nie zauważyć, iż głowy wszystkich uczniów, zwrócone ku szybom, uważnie śledziły ulice miasta. Zainteresowanie, jakie wywołało to miejsce było olbrzymie. Brukowane ulice ze starymi szynami kolejowymi, niespotykane w Polsce witryny sklepowe, specyficzna architektura, rozklekotane tramwaje – to wszystko składało się na niesamowity klimat Lwowa. Nie dało się ukryć, iż pachniało tam także polskością..
Pierwszy dzień na obczyźnie przeznaczyliśmy na zwiedzanie. Pani przewodnik, Krystyna Adamska, z pasją opowiadała o historii Lwowa, niejednokrotnie wspominając o polskich osobistościach, mających tam swoje zasługi, oraz o zabytkach, po których nas oprowadzała. Naprawdę warto było odwiedzić lwowskie kościoły i katedry. Malowidła ścienne w Katedrze Ormiańskiej absolutnie zrobiły na nas wrażenie, a atmosfera panująca w Kościele św. Jura oraz nagromadzenie barokowych rzeźb były niesamowite. Do najciekawszych obiektów możemy zaliczyć Lwowski Teatr Narodowy Opery i Baletu im. S. Kruszelnickiej, gdzie zachwyciła nas próba, podczas której słuchaliśmy, bardzo dobrze znaną każdemu, piosenkę „Tylko we Lwowie”. Było to fantastyczne doświadczenie. Tego samego dnia udaliśmy się na najwyższe lwowskie wzgórze z punktem widokowym – Kopiec Unii Lubelskiej (warto dodać, że niegdyś stał w tym miejscu zamek). Wdrapanie się na górę warte było zachodu, ponieważ widok wynagrodził nam nasze zmęczenie. Panorama Lwowa robiła wrażenie! Pisząc o miejscach godnych odwiedzenia koniecznie należy wspomnieć o Cmentarzu Łyczakowskim oraz znajdującym się na nim Cmentarzu Orląt Lwowskich, dobrze znanym chociażby z lekcji historii. Różnorodność tamtejszych pomników, a także ich swoista specyfika oraz oryginalność są rzadkością w naszym kraju. Ponadto odwiedziliśmy groby naszych zmarłych rodaków, m.in. Marii Konopnickiej, czy też Stefana Banacha. To miejsce było ostatnim punktem zwiedzania tego dnia.
Po pełnym wrażeń i męczącym dniu udaliśmy się do Jeziornego Kraju, gdzie znajdował się nasz hotel. Pozytywnie zaskoczyło nas przywitanie przez gospodarzy chlebem i solą, w tle rozbrzmiewał hymn narodowy Ukrainy. Warunki mieszkaniowe oraz wyżywienie okazały się wspaniałe, a także obsługa hotelowa spisywała się na medal. Atmosfera w tym miejscu każdemu się podobała. Jednak nie mogliśmy skorzystać ze wszystkich udogodnień hotelu, ponieważ następnego dnia czekały nas wykłady, dlatego o przyzwoitej godzinie wszyscy wskoczyli do łóżek, aby odpocząć przed kolejnym, równie wyczerpującym dniem.
Czwartek – dzień, na który wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością. Bo właśnie tego dnia odwiedziliśmy Uniwersytet Politechniki Lwowskiej. No cóż, budynek początkowo powiał chłodem, lecz gdy weszliśmy do sali wykładowej od razu zaprzyjaźniliśmy się z tym miejscem i poczuliśmy się jak u siebie. Przyjemna atmosfera sprawiła, że na drugi plan zeszła nieznajomość języka ukraińskiego podczas wykładu z fizyki, który poprowadził prof. Bogdan Lukyanets. Była to także doskonała lekcja radzenia sobie w nowych sytuacjach oraz komunikacji niewerbalnej. 😉 Temat „Od Newtona do dnia dzisiejszego” od razu wskazywał na zagadnienia historyczne, tak więc poznaliśmy wiele osobistości z ukraińskiego świata fizyki. Matematyka tego dnia była bardziej strawna i przystępna dla słuchaczy. Tematem zajęć były problemy geometryczne Napoleona Bonaparte, dotyczące trójkątów równobocznych. Pod opieką prof. Michaiła Symotyuka mogliśmy udowodnić kilka bardzo istotnych zależności. Zaznajomienie się z metodami nauczania na Ukrainie było bardzo ciekawym doświadczeniem.
Pod koniec dnia udaliśmy się do Żółkwi – miejscowości położonej niedaleko Lwowa. Spędzony tam czas poświęciliśmy na zwiedzanie. Dzięki przewodniczce zobaczyliśmy m.in. Kościół dominikanów, Zamek Sobieskich oraz budynek synagogi. Poznaliśmy także skrawek historii Żółkwi. „Zaprzyjaźniliśmy” się z tamtejszym parkiem, gdyż stał się doskonałym miejscem do odpoczynku oraz dawał upragnione orzeźwienie. Zmęczenie przeplatające się z zadowoleniem sprawiło, że droga do hotelu minęła w ciszy, niektórzy nawet zaczęli przysypiać. Ostatnim elementem dnia była kolacja, a po niej każdy znalazł dla siebie jakąś rozrywkę. Jedni grali w karty, inni oglądali telewizję.. potem wyczerpani poszliśmy spać.
Piątkowy poranek rozpoczęliśmy pod hasłem: PAKOWANIE ! Niestety nasz pobyt w hotelu dobiegał końca, tak więc ostatnie chwile spędziliśmy w pokojach, gdzie w panującym małym rozgardiaszu i biegu staraliśmy się spakować wszystkie bagaże. Plany na resztę dnia były oczywiste. Wykłady – ciąg dalszy. Wysoka temperatura nieco zniechęcała nas do wytężania umysłów, jednak pokaz slajdów z fizyki wart był obejrzenia, zważywszy na to, iż dotyczył problemów współczesnej elektroniki. Niezwykle zainteresował nas wykład z matematyki, na którym tym razem wykładowca operował aż trzema językami. Pomieszanie polskiego, ukraińskiego i angielskiego było dosyć zabawne, jednakże niosło za sobą wiele korzyści. Także sposób prowadzenia zajęć bardzo nam się spodobał. Był bardzo przystępny pomimo barier językowych. „Elements of cryptology” – to był poruszany tego dnia temat, jednocześnie kończył on naszą przygodę z nauką we Lwowie. Pod koniec pobytu na Politechnice zostaliśmy zaproszeni do auli w gmachu głównym, która niewątpliwie wywarła wrażenie na wszystkich. Zainteresowała nas seria obrazów „Tryumf postępu” wykonana pod nadzorem naszego rodaka, Jana Matejki. Czuliśmy się bardzo dumni. Było 11 obrazów symbolizujących rozwój postępu technicznego ludzkości. Pracownik uniwersytetu dokładnie omówił nam ich symbolikę oraz zachęcił do ponownego przybycia.
Po zakończeniu wizyty na Politechnice Lwowskiej udaliśmy się na rynek, gdzie dostaliśmy trochę czasu na zakup pamiątek. Niektórzy, potrzebujący orzeźwienia wskoczyli do znajdującej się tam fontanny. J Nie chcieliśmy się żegnać ze Lwowem, chętnie przedłużylibyśmy ten pobyt, jednak powrót do Polski był nieunikniony. Także, nie do końca zadowoleni z konieczności wyjazdu, wsiedliśmy do autokaru. Około godz. 19.00 byliśmy już w naszym Jarosławiu.
Reasumując wydarzenia z tych trzech dni możemy stwierdzić, iż każdy uczestnik wycieczki z uśmiechem na twarzy będzie wspominał ten czas. Niewątpliwie będziemy dążyć do tego, aby zorganizować kolejny wyjazd do Lwowa, gdyż miasto jest bardzo przyjazne dla turystów. Już w tej chwili w naszych głowach rodzą się przyszłościowe plany odnośnie Lwowa.
Na zakończenie chcielibyśmy bardzo podziękować prof. Katarzynie Trynkiewicz za dołożenie wszelkich starań, aby wycieczka została dopięta na ostatni guzik, prof. Piotrowi Trynkiewiczowi oraz prof. Andrzejowi Sarnickiemu za sprawowanie pieczy nad niesforną młodzieżą. J Uznanie należy się także naszej koleżance, Beacie Turoczy, która była pomysłodawcą wyjazdu i od początku angażowała się w przygotowania i ustalanie wszelkich szczegółów. Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni. Dziękujemy!
[nggallery id=57]